Jak zostałem samotnym ojcem?
Raczej klasycznie. To była śmierć małżonki, zmarła w listopadzie 2017 roku. Córka, Kasia*, miała wtedy 8 lat, teraz będzie kończyć 12. Moja sytuacja nie jest zbyt dramatyczna, ale... wiadomo, po śmierci zajęło chwilę, zanim wszystko wróciło na swoje tory. Trochę się zawiodłem na szkole, na pani pedagog. Wydawało mi się, że inaczej do tego podejdzie. Córka akurat skończyła nauczanie początkowe i przeszła do szkoły, która jeszcze chwilę wcześniej była gimnazjum. Dla niej to był taki szok, że przez pierwszy rok musiałem siedzieć pod jej klasą, bo dziecko nie chciało chodzić do szkoły. Pani pedagog nie potrafiła tego zrozumieć i naciskała, żebym opuścił budynek. Skończyło się wizytami Kasi u pani psycholog.
Musiałem z nią chodzić do szatni męskiej, bo mnie do damskiej nie wpuszczą.
Początkowe problemy ojca z córką
Wyjścia na basen, brak szatni rodzinnej. Musiałem z nią chodzić do szatni męskiej, bo mnie do damskiej nie wpuszczą, a ona sama nie pójdzie, bo trauma, że nagle rozstanie. Nie mogłem nawet pójść do innego pomieszczenia bez niej. Ta świadomość, że straciła jednego rodzica i może stracić drugiego... Nawet podpytywałem i dzwoniłem do pływalni, czy mają chociażby szatnię dla niepełnosprawnego, żeby tam wejść razem z dzieckiem. Teraz jest trochę starsza, przebiera się sama.
Dojrzewanie?
Dużo rozmawiamy, nie są to dla mnie tematy tabu, zawsze jej to powtarzam. Ona zawsze mówi „Ojej, ale wiesz, tato, jak to jest, głupio tak rozmawiać z ojcem na ten temat”. Ale no, niestety, musiałem iść z nią do ginekologa. Może i była to dla niej krępująca sytuacja, ale dużo o tym rozmawialiśmy. Powiedziałem jej: „Kasiu, no trudno, nie masz wyjścia, muszę tam iść z tobą, przecież ja nie będę z tobą w tym gabinecie podczas badania”. Zresztą upewniłem się, że te badania nie będą jakieś inwazyjne, tylko USG zewnętrzne. Mimo to zawsze się zastanawiam, jak to rozegrać dalej. Nie mam rodzeństwa, nie mam siostry, czasami polegam na ciociach w rodzinie. I często pytam Kasię, czy chciałaby z kimś porozmawiać. Ma dwie ciocie w wieku jej mamy, więc jeśli chciałaby się kogoś poradzić, czegoś dowiedzieć… Zawsze jej powtarzam, że nie ma dla mnie tematów tabu. Udaje mi się radzić sobie z tym, ale mam świadomość, że to dla niej dziwne i się tego wstydzi, chociaż to chyba normalne w tym wieku.
Mnie nie krępują podpaski, nie rozumiem, dlaczego mężczyźni się wstydzą je kupować, ja idę, kładę na ladę i tyle.
Czy rozmawiamy o miesiączce?
Żona też wcześnie dostała okres, to chyba genetyczne, więc ją uprzedzałem. Kasia się wzbraniała, ale musiałem przeprowadzić tę rozmowę. Korzysta z jakiejś aplikacji, znaleźliśmy ją razem. Przypominam jej, żeby tam wszystko notowała i się obserwowała. Wiadomo, jak o tym mówię – „Weź daj pokój, nie chcę o tym rozmawiać”, ale jestem upierdliwy i wiercę dziurę w brzuchu. Nie mam rodzeństwa, ale mam bardzo bliską kuzynkę, z która się wychowywałem. Spędzaliśmy razem każde wakacje u dziadka. Podczas jednych z nich dostała swój pierwszy okres. Ciocia wszystko nam wytłumaczyła. Na tym oparłem rozmowę z córką. Dużo w tych naszych rozmowach jest rzeczy, które bazują na moich wspomnieniach. W tym przypadku nie było żadnych nieporozumień, wszystko się udało. Mnie nie krępują podpaski, nie rozumiem, dlaczego mężczyźni się wstydzą je kupować, ja idę, kładę na ladę i tyle. Chociaż czasami muszę przypominać i pytać Kasię, czy ma zapas. Kupiłem jej takie specjalne etui, żeby mogła sobie zawsze nosić w plecaku. Jak idziemy na zakupy, sama wrzuca je do koszyka, nie ma skrępowania.
Czy miałem jakieś wsparcie?
Korzystałem z poradni psychologicznej, dość długo, bo ponad pół roku, raz w tygodniu. Kasia twierdzi, że takie rozmowy nic jej nie dały, ale wtedy jej przypominam, że dwa lata temu musiałem siedzieć dzień w dzień przed jej salą, żeby chciała w ogóle pójść do szkoły. A teraz? Z racji tego, jaką mam pracę, dużo czasu spędzam w domu, a córka wręcz pyta się: „Kiedy ty pójdziesz do takiej normalnej pracy, żebym mogła zostać sama w domu?”. To dla mnie gigantyczny skok, niewyobrażalny. Był taki etap, że musiałem ją zapewniać, że w trakcie lekcji wyskoczę tylko po zakupy, ale na przerwę wrócę. Największym problemem była jej psychika. Nie ukrywam, że miałem pomoc od obu babć, mieszkały z nami przez chwilę, ale jak już wyszliśmy na prostą, to woleliśmy mieszkać sami.
Problemy na linii córka-ojciec?
Wiadomo, ciuchy... Miesiąc temu czekało nas kupienie pierwszego biustonosza. Dla niej to była straszna sprawa – jak to, iść z tatą po biustonosz? Powiedziałem jej, „Kasia, wchodź na internet, szukaj jak się mierzy obwód, a jak miseczkę. Tu masz miarkę, zapisz to na kartce i idziemy”. Wiadomo, nie jestem ekspertem, ale akurat jakaś pani stała obok, więc spytałem, czy może nam doradzić. Ale córka jest wstydliwa i na pewno krępowało ją, że ja jako ojciec muszę spytać jakąś panią, co mamy wybrać. Wiadomo, że wolałaby iść z mamą, ale jest jak jest. Jakoś sobie radzimy. Śmialiśmy się z tego potem, nie było tragedii.
Być może na temat zakochania jeszcze wcześnie, chociaż zawsze jej mówię: „Jeśli będziesz chciała powiedzieć, to fajnie, będę szczęśliwy, ale jeśli nie, to też nic się nie stanie. Sam nie o wszystkim ze swoimi rodzicami rozmawiałem, więc rozumiem. Niedługo będziesz nastolatką i pojawi się okres twojego buntu”. Teraz ma pierwsze wyjście za sobą. Uważam to za sukces – do tej pory to było nie do wyobrażenia, że gdzieś pójdzie sama. Odważyła się i dziewczyny poszły do kina. Często jej mówię, tak na przyszłość: „Cokolwiek by się nie działo, czy to będzie 10, 12, 3 – dzwonisz i tato przyjeżdża po ciebie. Nie myśl o tym, że mogę być zły, po prostu przyjadę, bo chodzi o twoje bezpieczeństwo”.
A co do randek...
Zawsze liczyłem, że stworzymy taki dom, gdzie się nie będzie wstydziła przyjść z chłopakiem, chciałbym go poznać i się zaprzyjaźnić. Czasem Kasia mnie wypytuje: „A jak ty w szkole? Jakie miałeś miłości? A jak mama…?” Była trochę zaskoczona, że mama miała chłopaka przede mną. Jak to, to nie była pierwsza miłość? A ja na to, że nie no, mieszkaliśmy w innych miejscowościach, poznaliśmy się przypadkiem w Niemczech na ogórkach.
Moje życie uczuciowe?
Córka miała w szkole koleżankę, bardzo się zaprzyjaźniły. Jej mama uczyła Kasię angielskiego, nasze drogi splotły się w naturalny sposób. Zżyliśmy się ze sobą, ale ta historia ma smutny koniec, zmarła w marcu. Bardzo to było przykre dla mnie i Kasi. Widziałem, że nią to wstrząsnęło. Myślę, że to się zbiegło ze wspomnieniami odnośnie mamy, tym bardziej, że się już do siebie przywiązaliśmy. To było takie światełko w tunelu, jakaś nadzieja na wspólną przyszłość, ale stało się, jak się stało. Ta koleżanka też nie ma ciekawej przyszłości, bo jej tata mieszka w Czechach, a ona się związała emocjonalnie z tym miastem. Szkoda mi dziecka, bo też się zżyliśmy, ale ja nie mam nic do powiedzenia. Byliśmy kilka razy na wspólnych wyjazdach, nazywaliśmy się między sobą rodziną patchworkową, chociaż umówiliśmy się, że przy dziewczynkach nie zachowujemy się jak para i udawaliśmy relacje przyjacielskie. Ale w dniu pogrzebu Kasia zaskoczyła mnie pytaniem: „Tato, a czy Monika się tobie podobała? Mogłaby być twoją dziewczyną?”
Pani psycholog powiedziała, że po śmierci mamy może być różnie, ta żałoba u dzieci nie ma żadnej reguły.
Zdarzają się takie dni, że czasami coś się Kasi przypomni, wtedy przyjdzie i się przytuli. Jeśli chce popłakać, to popłaczemy, coś powspominamy, obejrzymy zdjęcia albo filmy. Ale są takie dni, że potrafi zażartować. Nawet wczoraj się śmiała, bo jej koleżanka palnęła nagle w rozmowie, „A, to może twoja mama z nami pójdzie do kina?” – i zaraz się zreflektowała: „Kasiu, przepraszam cię, zapomniałam”. Jest lepiej, ale nie ma co ukrywać, to nadal dość świeże po trzech latach.
Czy córka ma jakieś kompleksy?
Tak, jasne. A to nos krzywy, a to włosy za grube. Przyznam, że zastanawiam się, jak z nią o tym rozmawiać, bo jak zaprzeczam, to odpowiada: „E, tylko tak mówisz, bo jesteś moim tatą”. Ale obserwuję, czy za bardzo sobie czegoś nie wmawia. Dzisiaj rano na spacerze spytała mnie: „A twoim zdaniem powinnam golić nogi?” – zbiło mnie to z tropu. Chętnie bym się dowiedział, jak o tym rozmawiać. Nie wiem, co by jej powiedziała matka w tym momencie. Kiedyś na przykład krępowała się i pytała, czy powinna się ogolić pod pachami, no to jej pomogłem, pokazałem, jak się używa maszynki. Albo ostatnio zobaczyła jakieś drobne włoski na rękach i powiedziała, że może je też będzie golić. Teraz na nogi się uparła. Probuję trochę to bagatelizować i mówić jej, że za bardzo na to zwraca uwagę. Tydzień temu byliśmy u fryzjera i tak to przeżywała... Musiałem się nauczyć prostować włosy prostownicą. Już wyrosła z warkoczy, nie podobają jej się, teraz jest moda na tych K-popowców. Prostować włosy umiem, warkocze umiem, nie było wyjścia. Do tego dobierańca musiałem poćwiczyć, obejrzeć jakiś tutorial. Zresztą wyszło, nie było tragedii.
* imiona zostały zmienione
Data dodania: 13/08/2022
Data aktualizacji: 13/08/2022