Język, który odzwierciedla rzeczywistość
Choć tworzenie feminatywów, czyli żeńskich form i neuratywów, neutralnych płciowo – nie wymaga dyplomu ukończenia polonistyki ani wykonywania skomplikowanych akrobacji językowych, wciąż spotyka się z oporem sporej części społeczeństwa, która celowo lub bezwiednie nie wykazuje giętkości postulowanej przed laty przez Mikołaja Reja.
Wprawdzie rzadko kto lubi być posądzany o sztywniactwo i nieporadność, a mimo to bywa, że nad opartą na równości i wbrew pozorom lekkiej i przyjemną, bo otwartej na bogactwo różnorodności, gimnastyką słowną zwycięża lenistwo mylone często z brzydką nowomową lub nadgorliwą polityczną poprawnością. Okazuje się też, że bardzo dużo energii poświęcamy wytykaniu sobie nawzajem błędów ortograficznych. Nic dziwnego zatem, że nie wystarcza nam jej na rozwijanie mowy inkluzywnej. Różnica pomiędzy tymi sferami jest jednak taka, że niewłaściwym „u” trudno kogoś obrazić, a brakiem językowej empatii już owszem.
Dlaczego tej ostatniej poświęcamy tutaj tyle miejsca? Chodzi przede wszystkim o widoczność i szacunek do grup, które z różnych powodów marginalizuje patriarchalna kultura. I nie, doszukiwanie się seksizmu i fobii wymierzonych w osoby LGBT+ w sposobie, w jaki mówimy i piszemy, nie jest szukaniem dziury w świetnie funkcjonującym całym.
Przyjęło się mówić, że język odzwierciedla rzeczywistość i jednocześnie ją kształtuje, a więc wskazuje na to, czyją obecność i ekspresję dostrzegamy. Te procesy mają też bardziej dalekosiężne skutki, które decydują m.in. o tym, czy znajdujemy się w uprzywilejowanej grupie i czy podstawowe dziedziny naszego codziennego funkcjonowania, jak prawo, respektują wolność, podmiotowość i równość wszystkich ludzi.
Między innymi dlatego jednym z postulatów osób transpłciowych i niebinarnych w trakcie protestów przeciwko zaostrzeniu prawa aborcyjnego było to, by w komunikatach Ogólnopolskiego Strajku Kobiet znalazło się miejsce dla wszystkich, którzy i które potrzebują praw reprodukcyjnych i opieki ginekologicznej. Jeśli chcemy, by ustawy lądujące w Sejmie nikogo nie wykluczały, przepisy powininny być formułowane w sposób uwzględniający fakt, że w niechcianej ciąży może być zarówno cispłciowa, heteroseksualna kobieta, jak i lesbijka, osoba niebinarna czy trans mężczyzna.
Co na to społeczeństwo?
Te drobne językowe szczegóły mogą mieć potężną moc, o czym z pewnością mogą zaświadczyć osoby na co dzień parające się interpretacją wykładni prawa. To, że polski Kodeks Karny literalnie nie uwzględnia np. przestępstw dokonywanych w akcie dyskryminacji ze względu na orientację seksualną i tożsamość płciową, utrudnia zgłaszanie takich przypadków na policję, ich ściganie oraz domaganie się sprawiedliwości w sądach.
Patrząc jednak na narracje dominujące w przestrzeni publicznej można by pomyśleć, że głównym użytkownikiem i twórcą mowy jest cispłciowy mężczyzna, który wierzy w świat oparty na binarnych podziałach i w to, że ludzkie cechy są zdeterminowane przez biologię. Wprawdzie rodzaj żeński nie jest żadną aberracją w powszechnym dyskursie, ale wciąż w częstotliwości swojego występowania ustępuje pierwszeństwa mężczyznom, bo właśnie o nich najczęściej myślimy nawet wtedy, gdy używamy teoretycznie neutralnego słowa człowiek. A co z osobami, których tożsamość nie wpisuje się w tradycyjny, umotywowany porządkiem kulturowym dualizm? I gdzie w języku – narzędziu, które ma służyć przede wszystkim skutecznej komunikacji z drugą osobą – znajduje się miejsce na zrozumienie innych?
Czy femininatywy oznaczają koniec rodzaju męskiego?
Poszukiwanie równościowego języka nie oznacza, że mamy zapomnieć o rodzaju męskim. Chodzi raczej o to, by porzucić androcentryzm, czyli stawianie męskości w centrum uwagi. Wbrew pozorom zasady stosowania inkluzywnej mowy nie są także wiedzą tajemną, którą można zdobyć jedynie po przeczytaniu opasłych językoznawczych tomiszczy. Wprawdzie dwa najważniejsze autorytety w tej dziedzinie, czyli Kolektyw „Rada Języka Neutralnego” odpowiedzialny za stronę zaimki.pl i Rada Języka Polskiego, podają mnóstwo rekomendacji, z których można robić doktoraty. Ale prawdą jest, że kluczem do tego, by potrafić się porozumieć, są uważne słuchanie, porzucenie lęku przed popełnieniem błędu i poluzowanie kołnierza uciskającego nasze gardło, czyli uprzedzeń i przywiązania do tzw. tradycji.
Dotyczy to częstszego stosowania form żeńskich wobec cis-kobiet, czyli zauważenia, że w szpitalach operują nas nie tylko chirurdzy, a samochody prowadzą kierowczynie a nie (hehe) kierownice, przy jednoczesnym dążeniu do neutralności językowej w sytuacjach, gdy nie jesteśmy pewne, z kim dokładnie mamy do czynienia. Wtedy najłatwiej po prostu mówić o osobach – w szkole o uczniowskich, w fundacjach o wolontariackich, a w literaturze o autorskich.
Osoby niebinarne
A co zrobić w bezpośredniej styczności z osobami niebinarnymi, czyli np. apłciowych, neutralnych płciowo, płynnych płciowo czy identyfikujących się z więcej niż jedną płcią? Wystarczy zapytać, jakimi zaimkami i imionami się posługują. Misgenderowanie kogoś lub używanie tzw. deadname’ów z uwagi na tożsamość jest dokładnie przejawem nienawiści, transfobii, a także tym samym, co np. zwracanie się do swoich rozmówczyń czy odbiorców inwektywami. Chcesz, by ktosia nazywała cię żyrafą albo grubasem tak, jak robiono to w szkole? To nie powtarzaj błędów polskich publicystów, którzy o Margot lub Elliot Page wciąż mówią i piszą per Małgorzata i Ellen.
Co jeszcze warto wiedzieć? Na przykład to, że polszczyzna w sprawie nie binarności ma bardzo wiele do powiedzenia i to niekoniecznie w ramach tzw. nowomowy. Od dawna w naszym języku funkcjonuje rodzaj neutralny, który z powodzeniem stosuje wiele osób. W niektórych kontekstach może być to jednak odebrane negatywnie, bo wciąż formy tego typu bywają odbierane jako lekceważąco-upupiające z uwagi na ich konotacje z dziećmi czy zwierzętami, więc zanim zdecydujesz, że powiesz do kogoś „czy mogłobyś mi pomóc?”, upewnij się, czy to właściwy sposób komunikacji.
Neuratywy
Przykładem możliwości wyrażenia ekspresji osób niebinarnych są także dukaizmy, czyli neuratywy (np. poszłuś, zrobiłuś) stworzone przez Jacka Dukaja w powieści Perfekcyjna niedoskonałość. To przykład tzw. rodzaju postpłciowego, który niejako stanowi o kierunku, w którym może zmierzać naszej, zwłaszcza europejskiej cywilizacji, dla której niebinarność to w przeciwieństwie do krajów Afryki czy Azji, wciąż stanowi duże wyzwanie świadomościowe i językowe. Wprawdzie Parlament Europejski już w 2008 r. wprowadził wielojęzyczne wytyczne neutralności genderowej w mowie i piśmie. Biorąc w dodatku bwiem pod uwagę to, że źródłem największych problemów ludzkości od zawsze były nierówności i wykluczanie całych grup ludzkich, wydaje się, że tylko niwelowanie ich może nas ocalić. Czy zatem języka nie warto potraktować jako pierwsze koło ratunkowe, dzięki któremu wynurzymy się z niesprawiedliwej rzeczywistości? My wierzymy, że tak.
Data dodania: 13/08/2022
Data aktualizacji: 13/08/2022