Wiesław Myśliwski, współczesny pisarz, powiedział podczas jednego z wywiadów: „We współczesnym świecie to wyraźnie widać, jak się pozrywały związki, jak zanika życie towarzyskie, jak nie mamy na nic czasu, jak przestaliśmy rozumieć, co to znaczy spotkać się z człowiekiem. Przestaliśmy rozumieć, że to nie jest to samo, co porozumiewanie się telefonicznie esemesami itd. To są już tylko porozumienia techniczne. Ta samotność jest dzisiaj bardzo widoczna. Wszyscy się na to skarżą”. Szczególnie widoczna, wyraźniejsza niż w poprzednich latach, stanie się w nadchodzące Święta. Trudno pozbyć się myśli, że społeczny dystans – będący następstwem pojawienia się wirusa SARS-CoV-2 – jest symbolicznym zwieńczeniem budowania dystansu na poziomie komunikacyjnym i emocjonalnym. Nie zauważają go Ci, którzy nie odczuwają jego skutków na własnej skórze. Być może – do czasu.
Samotność często odnajduje nas pod koniec życia. Bywa, że wraz z nią pojawia się niedostatek. Podczas gdy jedni narzekają na to, że dostali w prezencie kolejną parę skarpet czy że tegoroczny ugly Xmas sweater jest way too ugly, inni o tych skarpetkach, o tym ciepłym okryciu marzą. Przede wszystkim jednak pragną, by o nich pamiętano. I jest to coś oczywistego, coś, na co każdego roku, za pośrednictwem mediów, kierują naszą uwagę organizacje charytatywne, wolontariusze i opiekunowie potrzebujących. Tyle że my nie chcieliśmy ani widzieć, ani pamiętać. Zaszliśmy w swojej obojętności i buncie przeciwko starości tak daleko, że prawie nikt nie zauważył, jakim okrucieństwem podszyty jest komunikat: „Nie przejmuj się koronawirusem. On zabija tylko osoby starsze i schorowane”.
A co z samotnością „młodych i sprawnych”? Pośród nich również znajdą się tacy, którzy spędzali i będą spędzać Święta w pojedynkę – są to osoby, które nie utrzymują kontaktów z rodziną, nie potrafią odnaleźć się w sytuacjach społecznych, zmagają się z depresją lub poczuciem wykluczenia. Dotychczas, w świątecznym okresie, wspomniane już organizacje dobroczynne, stowarzyszenia, związki zawodowe i instytucje, takie jak uniwersytety trzeciego wieku, zapraszały starszych i młodszych, ubogich i bardziej zamożnych osamotnionych na świąteczne spotkania i wycieczki. W tym roku żadne z tych spotkań się nie odbędzie. Co więcej, do dotychczasowego grona wyalienowanych dołączą Ci, którym nie uda się wrócić do swojego kraju lub spotkać z przyjaciółmi i rodziną ze względu na stan zdrowia, kwarantannę czy obostrzenia. Prawdopodobnie nigdy wcześniej odsetek samotnych i opuszczonych nie był tak wysoki.
Trzy lata temu 35% Polaków zdeklarowało, że do wigilijnego stołu zaprasza osobę samotną lub ubogą. W badaniu z 2019 opowiedziało o tym 29% z nas*. Jak bardzo gościnni będziemy w 2021 czy 2022, po wielu miesiącach izolacji, nauczeni nowego rodzaju nieufności społecznej, ale też pełni tęsknoty za normalnością, która dla wielu sprowadza się do swobodnego przytulania się do innych? Na „prawdziwe spotkania”, takie, które miał na myśli Myśliwski, poczekamy jeszcze długo (przede wszystkim dlatego, że musimy na nowo się ich nauczyć). Jednak pomocną dłoń można wyciągnąć również z bezpiecznego dystansu, nawet jeśli w tym roku, w skali szerszej niż wigilijny wieczór spędzony w gronie 5 osób, pozostają nam „porozumienia techniczne”. W obecnych warunkach nie wydają się one pozbawione czułości. Bo przecież nie brak czułości w rozmowie telefonicznej z dziadkami czy wideokonferencji z rozwiedzionym kumplem, a już na pewno nie w liście do nieznajomego seniora przebywającego w domu spokojnej starości czy w pozostawionym na wycieraczce drobnym upominku dla mieszkającej samotnie sąsiadki. Również wtedy, gdy to Ty potrzebujesz towarzystwa.
No właśnie, co zrobić, gdy przyjdzie Ci spędzić Święta w pojedynkę ze względu na koronawirusa, być może po raz pierwszy w życiu? Przede wszystkim, jeśli tylko lubisz tę „magiczną atmosferę”, pod żadnym pozorem z niej nie rezygnuj. Upiecz pierniczki, udekoruj drzewko, włącz ulubioną świąteczną playlistę (polecamy tę od Your KAYA!) albo film, po czym z namaszczeniem wręcz sobie najbardziej trafiony prezent w życiu. I, jeśli tylko możesz (i chcesz), bądź w stałym kontakcie z bliskimi! Pamiętaj też, że samotność nie zawsze i nie dla każdego musi być krzywdząca, nawet w Święta, bo dla niektórych świętem jest się wyspać, znaleźć czas na przeczytanie książki, wyciszyć się, zadumać, nabrać sił na nowe. Jak to mówią: czasem zwyczajnie potrzebujemy pobyć sami. A pandemia, nomen omen, stwarza ku temu doskonałe warunki. Co lepsze, uświadamia nam, jak ważne są dla nas chwile spędzane z innymi, a także to, że ich bolesny brak pewien procent z nas nazywa nie kwarantanną, a codziennością.
I tak oto dotarliśmy do głównego źródła pocieszenia, choć jest równie gorzkie, co cały miniony rok – tym razem nikt nie jest uprzywilejowany (no, może oprócz skrajnych introwertyków, którzy nie przepadają za rodzinnymi spędami). Tym razem większość z nas odczuje brak. Brak uścisku ukochanej babci, której nie chcesz narażać, brak docinków brata, który musiał zostać za granicą, brak firmowych śledzików, które nie dla każdego są przyjemnością, brak spotkań z przyjaciółmi, którzy są dla ciebie jak rodzina. Z upiorną egalitarnością skutków pandemii, która w dobitny sposób materializuje społeczne nastroje i problemy, wiążę jednak nadzieję na to, że gdy pokonamy chorobę o nazwie COVID-19, rozprawimy się z jeszcze jedną plagą – obojętnością.
Data dodania: 14/08/2022
Data aktualizacji: 14/08/2022