Jestem mamą. Codziennie spotykam się z innymi rodzicami. Cieszę się, że na placach zabaw, w parkach i w innych „prodziecięcych” miejscach coraz częściej można spotkać nie tylko matki, ale również ojców, którzy formują lub pielęgnują relację z własnym dzieckiem. Jedni robią to wzorowo i jakby naturalnie. W innych przypadkach niestety nie zawsze jest tak różowo. Pewna grupa tatusiów w zasadzie już powinna odkładać pieniądze na dobrego psychoterapeutę dla ich dzieci.
Poniżej opiszę trzy przykłady zachowań/komunikatów, z którymi spotykam się najczęściej (i które za każdym razem bolą tak samo).
Przykład 1.
Żłobek, szatnia, początek dnia, czyli moment dramatycznych rozstań. Chłopiec, wczepiony w ojca jak mała małpka, zanosi się płaczem, aż brakuje mu tchu. Ojciec próbuje odczepić syna i mówi: „Nie płacz, no już. Taki duży chłopiec…” – i tu, wskazując na przyglądającą się tej scenie moją córkę, dodaje: „Zobacz, jak patrzy dziewczynka. I NAWET ONA nie płacze, a ty?”.
Minuta ciszy za tego pana… i kolejna minuta za poczucie wartości tego młodego człowieka.
Zawstydzanie własnego dziecka nigdy nie jest dobrym pomysłem. Zawstydzanie rani, psuje relacje, obniża poczucie własnej wartości i niszczy motywację wewnętrzną. I z pewnością zawstydzanie niczego nie uczy. Jeśli do tego dodamy jeszcze odwołanie się do płci jako wyznacznika określonych zachowań, na które można sobie pozwolić lub nie – mamy gotowy przepis na dziecko zablokowane emocjonalnie, smutne, osamotnione i odrzucone.
Niepewność, lęk przed rozstaniem, smutek to zbyt dużo dla małego dziecka. Brakuje tu wspierającego dorosłego, który przytuli, doda otuchy i powie: „Jestem obok, rozumiem, jakie to trudne. I kocham cię, nawet jeśli mnie nie widzisz”.
I nie – empatia nie stanowi oznaki słabości. Wyrażanie uczuć nie jest zarezerwowane tylko dla dziewczynek i kobiet. Mówienie własnemu dziecku, że się je kocha, nie należy wyłącznie do roli matki.
Przykład 2.
Przychodnia, punkt szczepień. Ojciec i syn czekają w kolejce. Syn mówi: „Tato, dziś spróbuję nie płakać. Może dostanę dwie naklejki? [naklejki dzielnego pacjenta, rozdawane dzieciom po każdej wizycie – przyp. red.]”. Na to ojciec: „No, no, jeśli nie będziesz płakał, to ja będę z ciebie bardzo dumny!”.
Minuta ciszy i za tego pana. Och, nie. Dlaczego to robisz, ojcze wielki jak posąg? Czy chcesz, by Twój syn był również posągiem? Czy umiejętność zduszenia w sobie naturalnych odruchów lub emocji jest wyznacznikiem męstwa? Czy z tej umiejętności należy być dumnym, gdy ma się syna? Aż ciśnie się na usta: „A jeśli jednak nie uda się zdusić płaczu, to jaki, tato, będziesz?”.
Czy jeśli Twój syn wpadnie w tarapaty, ma zacisnąć zęby i sobie z poradzić bez zawracania Ci głowy, czy jednak chciałbyś wiedzieć o wszystkich kryzysach i być deską ratunku (ostatnią lub właśnie pierwszą)?
Przykład 3.
Plac zabaw. Chłopiec ściga się z innymi dziećmi. W połowie drogi do huśtawek przewraca się i rozwala kolano. Rozwala, czyli krew leje się aż na skarpetki, a rana jest duża i brudna. Upadek zauważa ojciec, który widzi plecy syna. Gdy ten się odwraca (jeszcze bez płaczu), ojciec zauważa ranę i łapie się za głowę. Wtedy widać przerażenie na twarzy chłopca, a gdy mężczyzna rzuca sakramentalne: „Idziemy do domu”, rozpoczyna się dramat. Cóż, możemy się tylko domyślać – do bólu kolana dochodzi smutek z powodu przerwanej zabawy, żal do ojca, że zdecydował o pójściu do domu oraz być może żal chłopca do siebie, że się w ogóle przewrócił. Dziecko w swoich spazmach dochodzi do momentu, w którym nie jest w stanie samo się uspokoić. Potrzebuje ukojenia, bezpiecznego schronienia i nazwania przerastających je emocji. Tymczasem ojciec z chwili na chwilę staje się coraz bardziej rozdrażniony i zażenowany. Mówi: „No, facet, nie becz jak baba. Twardy jesteś, to tylko kolano. Jak się zagoi, to znów się będziesz bawił z kolegami”.
Minuta ciszy. Tak mi przykro, chłopczyku. Wydaje mi się, że Twoja psychika niebawem będzie w gorszym stanie niż Twoje kolano.
„Emocje są dla bab” – zwykł mawiać ojciec
To, co rzuca się w oczy, to fakt, że najbardziej krzywdzące komunikaty są często rzucane z automatu. Przekonanie „mnie tak ojciec wychowywał i jakoś na ludzi wyszedłem” zbiera swoje żniwa w każdym pokoleniu. Nic więc dziwnego, że tyle jest później zagubionych młodych ludzi, którzy mają problemy z budowaniem relacji z innymi, nie umieją się komunikować czy wyrażać emocji.
Aleksytymia to charakterystyczny głównie dla mężczyzn rodzaj zaburzenia emocjonalnego, w którym z powodu braku kontaktu z własnymi emocjami występują trudności w rozpoznawaniu i nazywaniu tych emocji. A gdy nie umiemy opisać, co się z nami dzieje, nie możemy poradzić sobie z daną emocją, a więc cierpimy i nie jesteśmy w stanie ruszyć z miejsca.
Chłopiec czy dziewczynka?
Nie zliczę, ile razy pytano mnie o płeć dziecka, gdy byłam w ciąży. To mnie nie dziwi – płeć jest czymś, co na etapie ciąży poniekąd definiuje to nowe życie – tak jakby nadanie tożsamości płciowej było nadaniem jakiejkolwiek tożsamości. Wiele osób właśnie od momentu poznania płci dziecka inaczej postrzega i przeżywa ciążę. Można sobie już wyobrażać, jak będzie wyglądało dziecko, wybierać imię. Nie widzę w tym nic złego.
Problem pojawia się, gdy ktoś wyraża współczucie z powodu płci innej niż pożądana społecznie. A tą, moim zdaniem, jest płeć męska. Mnóstwo razy słyszałam: „Trochę szkoda, że nie syn – starszy brat, opiekun”, gdy w pierwszej ciąży informowałam, że spodziewamy się dziewczynki. W drugiej zaś ciąży, gdy również spodziewaliśmy się dziewczynki, to ojciec przyjmował na klatę komentarze typu: „No i co, nie wyszło?”, „Trzeba próbować, aż będzie sukces. Bo nie spłodzić syna, to wiesz, porażka. Nie przedłużyć rodu”. Tak, chłopcy są w naszej kulturze bardzo wyczekiwani. A gdy już się urodzą, są przez tę samą kulturę i społeczne oczekiwania krzywdzeni, bo nie pozwala się im być sobą.
Dajmy chłopcom przestrzeń
Wiele osób nadal ma problem z zaakceptowaniem tego, że to nie płeć determinuje sposób wychowania. Badania pokazują, że chłopcy są bardziej wrażliwi już na etapie życia zarodkowego. Tymczasem w życiu kulturowo wymaga się od nich więcej siły i odwagi. Gdy jakimś rodzicom „trafi się” egzemplarz wrażliwy, delikatny, płaczliwy – pojawia się rozczarowanie. Wszyscy, niezależnie od płci (i od wieku!), mamy prawo do emocji. Wszyscy zasługujemy na szacunek dla naszej natury. Wrażliwość żadnej płci nie powinna być dyskryminowana. Dlatego torując drogę dziewczynkom, nie zapomnijmy dać przestrzeni też chłopcom – by mogli być sobą i rozwijać własny potencjał.
Przeczytaj też nasz artykuł o wstydzie: Czym jest wstyd i czy jest nam potrzebny?.
Co my, rodzice, możemy z tym zrobić?
Społeczeństwo zawsze będzie miało własne pomysły na wychowanie Twojego dziecka. „Ale psocisz, jak chłopaczysko” – usłyszy niejedna dziewczynka. „Oj, chłopak i taki mazgaj? Płaczą dziewczynki i małe dzidziusie” – usłyszy niejeden chłopiec. Ale to my, rodzice, jesteśmy od tego, by na takie komentarze reagować. Mówić wprost, że sobie ich nie życzymy. A z dzieckiem należy dużo rozmawiać oraz zapewniać o wolności i bezpieczeństwie, które ma pod skrzydłami rodzica_ów. Uczmy rozpoznawania WSZYSTKICH emocji, bycia z nimi i radzenia sobie z nimi, aż do odzyskania poczucia bezpieczeństwa.
Inny problem stanowi nierówność w postrzeganiu każdej z płci. Bo o ile dziewczynka bawiąca się samochodami lub jeżdżąca na deskorolce jest super, to chłopiec bawiący się lalkami lub ubrany w kolor różowy jest już „niewłaściwy” i traktowany jak zaburzony.
…no ale przecież różnice istnieją. Mamy udawać, że nie?
W wieku przedszkolnym dzieci orientują się, że istnieją faktyczne różnice między płciami. Na tym etapie rolą rodziców jest podkreślać i rozbudzać w dziecku ciekawość drugiego człowieka i świata, który je otacza, zamiast budować podziały przez podkreślanie różnic w odbieraniu świata przez jednych „naszych” i drugich „obcych”. Czyli zamiast powiedzieć: „Dziewczynkom trzeba pomagać, bo same mogą sobie nie dać rady”, tłumaczmy, że „gdy ktoś sobie gorzej radzi, należy go wspierać”. Nauczmy dziecko patrzeć na drugiego człowieka jak na po prostu osobę – bez przypisywania jej cech w zależności od tego, jakiej jest płci czy jak wygląda.
Nawet jeśli Twój syn nie będzie „dużym, dzielnym chłopcem”, nie martw się. Poradzi sobie w życiu również jako wrażliwy, empatyczny, otwarty na drugiego człowieka i spełniony mężczyzna. To nie płeć determinuje jego szczęśliwe życie oraz to, czy będzie dobrym partnerem lub ojcem. Większość z tych rzeczy zależy właśnie od tego, czym Twoje dziecko przesiąknie teraz.
Rzeczywistość jest, jaka jest – niezbyt kolorowa (zwłaszcza w Polsce). Nie ma jednak żadnego powodu, dla którego mielibyśmy nie kwestionować rządzących nią zasad, zwłaszcza jeśli chodzi o dzieci – czyli kolejne pokolenie.
Drogi ojcze
Wiele osób prześmiewczo nazywa dzieci gwarancją szklanki wody na starość. Prawda jest taka, że nawet jeśli to nie Twoje dziecko będzie Cię pielęgnować na stare lata, prawdopodobnie to właśnie ono będzie osobą, którą będziesz chciał zobaczyć „na ostatniej prostej”. Wspomnisz wtedy jego narodziny, pierwsze „tata”, pierwsze kroki, pierwszy samodzielny zjazd ze zjeżdżalni. Być może uronisz łzę. I czy naprawdę chciałbyś wtedy usłyszeć: „Ojciec, nie becz. Co ty, baba jesteś?”?
- H. Filipczuk, Jak rozumnie kochać dziecko?, Warszawa 1986.
- M.C. Reichert, Jak wychowywać chłopca. Potęga relacji w kształtowaniu dobrych ludzi, Warszawa 2020.
Data dodania: 14/08/2022
Data aktualizacji: 14/08/2022