Catcalling – co to?
„Bolało, gdy spadłaś z nieba?” – słyszysz, przechodząc koło placu budowy, przystanku autobusowego, ławki w parku, właściwie koło czegokolwiek kiedykolwiek w przestrzeni publicznej. Jeżeli Twoja reakcja jest inna niż skromne spuszczenie oczu, delikatny rumieniec wstydu i kilka słodkich słów podziękowania, w ułamku sekundy z nieziemskiej urody anielicy stajesz się nieczułą na względy suką, która „tak naprawdę wcale nie jest taka ładna”, w związku z czym ten zupełnie obcy Ci facet przysięga kolegom, że „nawet kijem by Cię nie tknął”.
Idziesz dalej. Najlepszy scenariusz? Jest Ci po prostu bardzo, bardzo przykro. Mimowolnie wyrzucasz sobie, że mogłaś przecież wybrać drugą stronę ulicy, odwrócić wzrok o kilka sekund wcześniej, założyć spodnie zamiast sukienki, nie malować ust.
Jednocześnie w głębi ducha wiesz, że jakichkolwiek prewencyjnych czynności byś się nie podjęła, i tak może znaleźć się ktoś, kto stwierdzi, że ma prawo w niewybredny sposób ocenić Twoje ciało i tym samym zepsuć Ci humor na resztę dnia.
Wulgarne komentarze. Niemniej wulgarne gesty.
Gwizdanie, mlaskanie, chrząkanie i cmokanie.
Pseudokomplementy, a także nieśmiertelne: „nic już nie można powiedzieć”, „trochę dystansu” oraz „trzeba było nie kusić”.
Znasz cały repertuar.
Tak naprawdę doskonale zdajesz sobie sprawę, że nie zrobiłaś_łeś nic złego. Nie istnieje coś takiego jak „wyzywający strój”. Smutna prawda jest taka, że zawsze znajdzie się jakaś obca osoba, według której będziesz wyglądać „prowokująco” przez sam fakt, że… jesteś. To zjawisko jest tak częste, że w języku angielskim dorobiło się własnej nazwy: victim blaming (obwinianie ofiary).
Zachęcamy Cię do przeczytania naszego artykułu o biernej agresji.
Słowne molestowanie seksualne jest czymś, czego przerażająca większość z nas doświadczyła przynajmniej raz w życiu. Jak zauważył mój chłopak, wysoce prawdopodobne, że jest też czymś, czego każde z nas było inicjatorem_rką, uczestnikiem_niczką lub świadkiem_kinią. Jednak cat calling został słownikowo zdefiniowany w Polsce dopiero kilka lat temu (przez Obserwatorium Językowe Uniwersytetu Warszawskiego). Zjawisko to określono jako: „wulgarne zaczepki lub komentarze o charakterze seksualnym kierowane przez mężczyzn do kobiet w przestrzeni publicznej, na przykład do kobiety mijanej na ulicy”. Osobiście nie spotkałam się z sytuacją odwrotną, jednak nie mogę polegać wyłącznie na własnym doświadczeniu – istnieją statystyki potwierdzające, że sytuacja dotyczy również mężczyzn. W ramach równego traktowania wprowadziłabym więc poprawkę: „w znacznej mierze kierowane przez mężczyzn do kobiet, niemniej takiego rodzaju nadużyć można doświadczać bez względu na płeć czy tożsamość”.
Myślę, że zgodzisz się ze mną, że określenie „molestowanie” jest niezwykle silne i niesie za sobą ogromny ładunek emocjonalny. Być może uważasz też, że nie jest do końca adekwatne – często bowiem automatycznie kojarzy się z tzw. złym dotykiem i wszelkimi formami cielesnego naruszenia czyjejś autonomii, przekroczenia granic. W języku polskim nie mamy jednak lepszego zwrotu niż „molestowanie słowne”, które odnosiłoby się konkretnie do słownych form nadużycia – w angielskim funkcjonuje to jako street harassment.
Przeczytaj artykuł o molestowaniu seksualnym dzieci i wpływie na ich psychikę, napisany przez psycholożkę Małgorzatę Iwanek.
Skąd się bierze catcalling?
Kiedyś w podstawówce kolega powiedział na mój temat coś, co mi się nie spodobało. Aby podkreślić znaczenie swych słów, użył wulgaryzmu, dziś już nie pamiętam jakiego.
Bez namysłu kopnęłam go w krocze.
Wiem, że „przemoc to najsłabsza z kart”, ale wówczas była to jedyna reakcja obronna, na jaką ośmioletnia ja wpadła w tak krótkim czasie.
Chłopiec się rozpłakał i poskarżył wychowawczyni.
„Dziewczynki się tak nie zachowują” – usłyszałam wtedy. „To miejsce u chłopców jest bardzo wrażliwe, mogłaś mu zrobić nieodwracalną krzywdę”. W ogóle usłyszałam sporo – w przeciwieństwie do kolegi.
To ciekawe, że nikt wtedy nie pomyślał o wrażliwych miejscach u dziewczynek. Ani o nieodwracalnej krzywdzie, która działa im się za każdym razem, gdy z ust dorosłych padały teksty typu: „chłopcy już tacy są”, „typowe końskie zaloty, nie ma się co obrażać” czy moje ulubione „zaczepia cię, bo cię lubi!”.
My, kobiety, które od dziecka uczone jesteśmy uległości – również w sytuacjach (a wręcz zwłaszcza wtedy), gdy przekraczane są nasze granice i łamane prawa. Dziewczynka ma być miła, grzeczna i posłuszna. Na zaczepki powinna reagować uśmiechem, bo „złość piękności szkodzi” i „to przecież komplementy”. Musi być gotowa, że stanowczy sprzeciw spotka się z równie stanowczym potępieniem („dziewczynki się tak nie zachowują”). Jej domeną ma stać się bezradność.
W tym samym czasie chłopcy uczeni są, że nie mogą okazywać słabości. Pozwala im się na więcej przemocowych zachowań, jednocześnie ganiąc lub ośmieszając te, które wskazywałyby na ich wrażliwość.
Wulgarne zachowanie kolegi zostało pozostawione bez komentarza. Miał wtedy osiem lat, dopiero uczył się zasad savoir-vivre’u. Być może nawet nie był świadomy, że słowa potrafią ranić, a może sprawdzał, na ile może sobie pozwolić.
Jak myślisz: jakie wnioski wyciągnął z tamtego doświadczenia?
Prawo do seksu
Choć catcalling kojarzy się często z pracownikami budowlanymi, według mnie nie stanowi zjawiska klasowego – to po prostu odbicie kultury patriarchatu, w której wszyscy jesteśmy umoczeni aż po czubki głów. Kultury, która z założenia nakłania mężczyznę do przekonania o własnym „prawie do seksu” – o czym po raz pierwszy przeczytałam u Rebekki Solnit.
Według konceptu prawa do seksu (The right to sex) uprawnienia mężczyzny już z zasady są większe od uprawnień kobiety (o ile ona w ogóle takowe posiada). Seks jest tutaj czymś, co po prostu należy się jednej grupie, a co druga grupa ma obowiązek świadczyć – niezależnie od chęci. Kobieta nie jest tu podmiotem, a przedmiotem; jest ciałem, ale nie właścicielką tego ciała.
To prawo nie dotyczy tylko seksu. Mężczyzna ma prawo, aby bez zażenowania mierzyć Cię wzrokiem. Ma prawo do głośnego komentowania Twojego wyglądu, ubioru i wyrazu twarzy. Ma prawo do zaczepek, do bycia nachalnym, do poznania Twojego imienia i numeru telefonu. Jeśli mu tego prawa odmówisz – ma prawo do przemocy, nie tylko werbalnej. Ma prawo, abyś czuła się zażenowana, poniżona, osaczona.
Czy to oznacza koniec ery niewinnego flirtu?
Jest wiele sposobów na okazanie podziwu lub na nawiązanie relacji z drugim człowiekiem. Wulgarne komentarze i gesty skierowane do obcej osoby na ulicy zwyczajnie nie są jednymi z nich, a fakt, że wciąż wiele osób myśli inaczej (najwyraźniej), świadczy dobitnie, jak wiele pracy przed nami.
Molestowanie słowne to nigdy nie jest komplement. Ocenianie czyjegoś wyglądu – nieważne, czy pozytywnie, czy negatywnie – w sposób, który sprawia, że druga osoba czuje się uprzedmiotowiona, czuje się z tym niekomfortowo, to nie jest komplement.
„A co z niewinnym flirtem?” – padają czasem pytania, gdy dochodzimy do tego punktu w dyskusji. „Czy przypadkiem nie zbliżamy się niebezpiecznie do momentu, w którym chłopak będzie bał się zagadać do dziewczyny, bo może zostać uznany za molestatora?”
Słowo „flirt” pochodzi od starofrancuskiego określenia conter fleurette, oznaczającego: „(próbować) kusić” poprzez upuszczanie płatków kwiatów. Współcześnie rozumiemy je jako zachowanie społeczne oparte przede wszystkim na kokieteryjnych gestach i prowadzeniu rozmowy o mniejszym lub większym zabarwieniu erotycznym. Uwodzenie z kolei definiowane jest jako wzbudzenie w kimś pożądania i skłonienie tej osoby do współżycia seksualnego.
Nietrudno wywnioskować, że wspólną podstawą jest tutaj pytanie o zgodę. Pokusiłabym się wręcz o stwierdzenie, że pytanie o zgodę, oczekiwanie na odpowiedź, a następnie dbanie, aby ta twierdząca odpowiedź się nie zmieniła, jest sporą – jeśli nie główną – częścią całej zabawy.
Jeżeli więc ktoś tak bardzo obawia się, że sprzeciw wobec kultury gwałtu będzie automatycznie oznaczał kres epoki flirtu, nigdy tak naprawdę nie zadał sobie trudu, aby sprawdzić, czym ów flirt rzeczywiście jest. I wysoce prawdopodobne, że sam_a jest częścią problemu.
Piszemy o emocjach. Zobacz nasz artykuł o empatii.
Jak reagować na wulgarne komentarze?
Nie ma w Polsce takiego prawa (jak chociażby w Holandii czy Francji), w którym słowne molestowanie seksualne byłoby precyzyjnie zdefiniowane. Jednocześnie zgodnie z artykułem 141 polskiego kodeksu wykroczeń: „kto w miejscu publicznym umieszcza nieprzyzwoite ogłoszenie, napis lub rysunek albo używa słów nieprzyzwoitych, podlega karze ograniczenia wolności, grzywny do 1500 złotych lub karze nagany”. Znajmy swoje prawa.
W moim odczuciu kobiety niejako przywykły do permanentnego uczucia dyskomfortu psychicznego w miejscach publicznych i nauczyły się z nim funkcjonować. To przyzwyczajenie nie oznacza jednak, że nie powinniśmy dążyć do zmiany. Wręcz przeciwnie, mam nadzieję, że zrobimy wszystko, aby przyszłym pokoleniom zjawisko catcallingu było zupełnie obce – zarówno od strony sprawcy_czyni, jak i osoby poszkodowanej.
No dobrze, jesteś na ulicy, obcy człowiek krzyczy za Tobą: „niezła dupa”. Co możesz zrobić?
Niektórzy twierdzą, że jedną z lepszych reakcji jest ośmieszenie. Przede wszystkim ma to na celu sprowadzenie molestarora_rki do poziomu i skompromitowanie go_jej w oczach znajomych. Dobrymi sposobami są również głośne wyrażenie dezaprobaty („Żenujące. Do swojej matki też tak mówisz?”) oraz wyraźne postawienie granicy („Nie życzę sobie takich komentarzy”). Część z nas jednak w takiej sytuacji drętwieje i nie jest w stanie wydobyć z siebie słowa – jeśli Ty również należysz do tego grona, nie wyrzucaj sobie tego. Postaraj się jednak nie uśmiechać do swojego oprawcy.
Wciąż większość osób decyduje się udawać, że się przesłyszało.
Rozumiem to. Przede wszystkim musimy pamiętać o naszym bezpieczeństwie. Jeżeli jest już po zmroku, nie ma nikogo dookoła lub czujesz się zagrożona_ny, odpuść naprostowywanie obcego_ej typa_typiary, przyspiesz kroku i postaraj się jak najszybciej znaleźć w miejscu, w którym będziesz bezpieczna_ny.
Jeśli jednak nic nam nie grozi – reagujmy. Reagujmy zarówno jako osoby doświadczające napastowania, jak i świadkowie_dkinie całego zdarzenia. Pokażmy, że widzimy to zachowanie i nie wyrażamy na nie zgody. Głośno sprzeciwiajmy się naruszaniu osobistych granic. Jeżeli mamy taką możliwość – włączmy kamerę w telefonie i zagroźmy, że zgłosimy sprawę na policję. Powołajmy się na kodeks wykroczeń. Zachowujmy się tak, jakby molestowana osoba była naszą_szym przyjaciółką_cielem, partnerką_rem czy siostrą_bratem – nie tylko dlatego, że faktycznie JEST czyjąś_imś przyjaciółką_cielem, partnerką_rem czy siostrą_bratem, ale ponieważ jest żyjącą istotą. Dokładnie taką samą jak Ty.
Co jeszcze możemy zrobić?
Wulgarne zaczepki są molestowaniem
Nazywajmy rzeczy po imieniu. Takie komentarze nie są niewinnym podrywem. Ludzie, którzy dopuszczają się takich zachowań, to słowni molestatorzy, nie niegroźne głupki.
- Hasło: catcalling, https://nowewyrazy.uw.edu.pl/haslo/catcalling.html [dostęp z dn. 25.08.2021].
- Hasło: flirt, https://sjp.pwn.pl/sjp/flirt;2459533.html [dostęp z dn. 25.08.2021].
- Hasło: uwodzenie, https://sjp.pwn.pl/slowniki/uwodzenie.html [dostęp z dn. 25.08.2021].
- Stop Street Harassment, https://stopstreetharassment.org/our-work/nationalstudy/ [dostęp z dn. 25.08.2021].
- R. Solnit, Mężczyźni objaśniają mi świat, 2017, s. 147.
- Fakty i mity o kulturze gwałtu - Grupa Ponton https://ponton.org.pl/przemoc/kultura-gwaltu-fakty-i-mity/
Data dodania: 14/08/2022
Data aktualizacji: 14/08/2022