Miesiączka jest w naszej kulturze Tą, Której Imienia Nie Wolno Wymawiać – być może słowo na „m” ma szansę pojawić się na szkolnej lekcji biologii, jednak poza nią najczęściej używamy szyfrowanych nazw zastępczych. Jest więc „ciotka” i inne sformułowania, które mają za zadanie podkreślić nasz niechętny do niej stosunek; jest smutna i dystansująca „kobieca przypadłość”; możemy też natrafić na bardziej opisowe określenia, takie jak kwieciste „moja wiśnia jest dziś w sherry” czy używany przez bohaterki prozy Marty Dzido „sezon na truskawki”. Nie ulega jednak wątpliwości, że dla wielu osób słowa „okres” lub „miesiączka” wydają się w niektórych kontekstach wręcz wulgarne, mimo że chodzi o zupełnie zwyczajną funkcję organizmu. Jak się okazuje, dyskretne szeptanie o „ciotce” ma daleko idące konsekwencje, których dobrze byłoby uniknąć.
Wielka nieobecna
Zacznijmy od tego, jak się o miesiączce mówi – jeśli mówi się w ogóle. Bohaterki reklam nie mają miesiączek, tylko „te dni”, a na promowanych przez nie podpaskach zamiast krwi pojawia się błękitny żel (pewnie dlatego tak chętnie noszą wtedy śnieżnobiałe spodnie). Bohaterki filmów i seriali nie miesiączkują niemal wcale, chyba że ma to (zwykle wątpliwą) wartość komediową lub znaczenie symboliczne. Nie miesiączkują postacie z gier – dotyczy to nawet gry The Sims, która symuluje niemal wszystkie funkcje życiowe oprócz tej jednej. W reklamach środków przeciwbólowych pojawiają się jeszcze „bóle menstruacyjne”, przedstawione zwykle w formie supła lub obręczy wokół brzucha, która opada jak za dotknięciem magicznej różdżki dzięki środkom rozkurczowym.
Menstruacja sprowadza się więc do uciążliwego krwawienia i utrudniającego funkcjonowanie bólu, z którymi należy sobie szybciutko poradzić i zachowywać się tak, jakby nic się nie działo. Takie ujęcie tematu sprawia, że wychowujemy się w podświadomym przekonaniu, że „o tym się nie mówi” i wymagana jest od nas dyskrecja oraz sprawne załatwienie „problemu”. Środowisko domowe często dodatkowo nas w tym utwierdza – rozmowy na temat cyklu miesięcznego, tak potrzebne dorastającym dzieciom, ograniczają się do kilku ogólnych zdań lub nie odbywają się wcale. Matki nie bardzo wiedzą, jak mają reagować na informację o pierwszej miesiączce dziecka – zdarzają się sztywne gratulacje, oszczędne informacje natury praktycznej, takie jak „podpaski są w szafce pod umywalką”, a w niektórych przypadkach nawet tradycyjne policzkowanie, po latach wspominane jako wydarzenie o istotnym negatywnym wpływie na psychikę. Zakup środków higienicznych wiąże się z uczuciem skrępowania, które nie kończy się zresztą w drogerii czy supermarkecie – podpaski czy tampony w błękitnych opakowaniach w kwiatuszki upychane są później w łazienkowych szafkach, tak aby nie rzucały się w oczy innym domownikom.
Zgłaszam niedyspozycję!
Rodzice, którzy nie wiedzą, jak właściwie rozmawiać ze swoimi dziećmi, często mają nadzieję, że wyręczy ich w tym szkoła. Temat miesiączki rzeczywiście pojawia się na szkolnych lekcjach, jednak zwykle jest zbywany ogólnikami przy okazji omawiania układu rozrodczego gatunku homo sapiens. Dowiadujemy się, że pierwsze krwawienie stanowi oznakę osiągnięcia dojrzałości płciowej i że pojawia się później w miesięcznych odstępach – i to mniej więcej tyle. Zdarza się, że organizowane są dodatkowe zajęcia dla dziewczynek, gdzie celem jest bardziej dogłębne przybliżenie tej kwestii. Inicjatywa chwalebna, jednak martwi fakt, że z takich zajęć całkowicie wyklucza się chłopców. Nawet jeśli przyjmiemy, że motywacją w tym przypadku jest stworzenie przestrzeni, w której dziewczęta będą mogły bez skrępowania zadawać pytania i dzielić się doświadczeniami, nadal przyczynia się to do postrzegania miesiączkowania jako czegoś zarówno tajemniczego, jak i wstydliwego.
Nie tylko zresztą zajęcia tematyczne wyrabiają postawy wobec miesiączek – wiele z nas z lekcji WF-u zapamiętało nauczycielki, które na przykład podważają naszą wiarygodność, gdy „niedyspozycja” zdarza się jak na ich gust zbyt często. Sama niezbyt ciepło wspominam wuefistkę, która w 2. klasie gimnazjum powiedziała mi: „Na twoim miejscu wstydziłabym się przyznać, że mam okres”, zanim łaskawie zwolniła mnie z 45 minut nieustannego biegania wokół polanki. Mimo to w naszej polskiej szkole jesteśmy na uprzywilejowanej pozycji – z powodu trudności między innymi z dostępem do środków higienicznych nasze rówieśniczki w Indiach całkowicie rezygnują z dalszej edukacji.
Aż tak panią nie boli…
Mimo że gabinet lekarski powinien być miejscem, do którego zgłaszamy się po fachową pomoc i rzetelne informacje, niestety nie zawsze tak jest. Pewnie wiele_u z nas słyszało rady i przestrogi, aby raczej nie wybierać lekarzy_rek starszej daty ani ginekolożek – szczególnie kobiety pracujące w tym zawodzie mają opinię niedelikatnych i niewrażliwych na problemy pacjentek_ów, trochę jakby w myśl pokrętnej logiki (podzielanej pewnie przez wspomniane panie od WF-u) „też jestem kobietą, więc wiem wszystko także na temat twoich doświadczeń”. Takie stereotypy funkcjonują obustronnie – zarówno od pacjentek_ów w stronę lekarzy_rek, jak i odwrotnie. W rozmowach krążą opowieści o lekarzach utrzymujących, że miesiączka musi boleć i nie ma powodu, żeby się nad tym „użalać”. Niektórzy medycy powtarzają mity o złagodzeniu dolegliwości po porodzie i rzucają komentarzami i żartami, które absolutnie nie powinny mieć miejsca. Wiek i płeć lekarza nie są oczywiście żadną wskazówką na temat tego, jak traktuje on pacjentki_ów, jednak może się zdarzyć, że trafimy na osobę, która nam nie odpowiada, a nieprzyjemne doświadczenia z gabinetu ginekologicznego przełożą się na unikanie kolejnych wizyt.
Niezręczna cisza
Skąd tak duże tabu i taka ilość dezinformacji wokół naturalnego procesu w organizmie? Można by w tym miejscu rozważyć różne konteksty historyczne i kulturowe, które mogą się na to składać („tradycyjne” poglądy związane z „nieczystością” i „zwierzęcością” menstruującej kobiety, konieczność ukrywania swojej cykliczności, aby nie okazać tego, co w patriarchalnym sposobie widzenia postrzegane jest jako słabość i wiele innych), jednak ważniejsze wydaje się zwrócenie uwagi na to, jak sytuacja milczenia pogłębia wymienione wyżej problemy. Niektóre z nich to uciążliwości dnia codziennego – brak kosza na śmieci w szkolnej toalecie i niezamykające się drzwi do kabiny potrafią utrudnić życie (stawianie koleżanki na straży pod drzwiami i wynoszenie zużytych podpasek ukrytych w rękawie nie są wcale odosobnionymi doświadczeniami). Konsekwencje zmowy milczenia wokół miesiączki mają jednak również dużo dalej idące skutki. Jeśli nie rozmawiamy z nikim na ten temat, nie mamy porównania, jak może wyglądać cykl innych osób, a co za tym idzie, co może być powodem do niepokoju. Z powodu przekonania, że miesiączka „musi boleć”, wiele osób nie zgłasza się do lekarza, kiedy jest to potrzebne. Jeśli podobnym przekonaniom hołdują także lekarze, stoimy przed poważnymi problemami – choroby takie jak endometrioza czy PMDD często mylone są z innymi schorzeniami, a niewłaściwe diagnozy mogą prowadzić do niepotrzebnych, inwazyjnych zabiegów, włącznie z operacjami kręgosłupa czy wprowadzeniem menopauzy farmakologicznej.
Choroba dziewczyn
Może się wydawać, że bardziej otwarte podejście do miesiączkowania jest konieczne i dla wielu z nas oczywiste jest, że nadeszła właściwa pora, aby rozmowy o okresie przestały kogokolwiek dziwić, szokować i zniesmaczać. Kiedy jednak pojawia się słynny numer „Wysokich Obcasów” z brokatową krwią na okładce, głosy oburzenia nie milkną tygodniami. W podobnym czasie Instagram usuwa zdjęcie poetki Rupi Kaur, na którym ma ona na sobie zakrwawione spodnie – rzekomo łamie ono „wytyczne dla społeczności”. Wytyczne te zabraniają umieszczania w serwisie nagości, nielegalnych aktywności oraz treści propagujących samookaleczanie – do której z tych kategorii należy miesiączkowanie, niestety nie wiadomo. Innym wydarzeniem medialnym z miesiączką w roli głównej był londyński maraton z 2015 roku, który Amerykanka Kiran Gandhi przebiegła z krwią cieknącą po nogach. Każda z tych sytuacji wzbudziła podobne oburzenie i falę komentarzy z powtarzającymi się hasłami, takimi jak „obrzydliwość”, „idiotyzm” i tym podobne. Czy szokowanie zachowawczej części społeczeństwa to dobra droga do zmiany?
Cóż, skoro programy edukacyjne mają tak małą siłę oddziaływania, warto spróbować innych środków przekazu. A jest o czym nauczać. Co jakiś czas w mediach społecznościowych pojawiają się historie o dumnych wynalazcach dyskretnych rękawiczek do wymiany tamponów, a z oscarowego dokumentu Okresowa rewolucja dowiadujemy się, że według niektórych okres to „choroba, która dotyczy głównie dziewczyn”. Krążą historie o szefach, którzy porównują tampony do gadżetów erotycznych, i o nastoletnich chłopcach przeciwnych darmowym środkom higienicznym, ponieważ to problem dziewczyn, że nie mogą kontrolować… pęcherza moczowego. Przykłady te są może dość ekstremalne, jednak pokazują, jak głęboko mogą sięgać braki w edukacji i jak zaskakujących wytworów wyobraźni mogą stać się podstawą. Jeśli nie zaczniemy wyraźnie akcentować tych zagadnień, utrudniamy sobie nawet codzienną komunikację – nie jest dobrze, jeśli partner nie rozumie, na czym polega cykl miesięczny i ma na jego temat fałszywe wyobrażenia.
Jak więc oswoić okres?
Oswajanie miesiączki ma wiele poziomów i etapów. Inne zadania w tym zakresie stoją przed matkami dorastających dziewczynek, inne przed dorosłymi kobietami, które dotąd postrzegały menstruację jako uciążliwą „przypadłość”, jeszcze inne przed całymi społeczeństwami. Potrzeba miesięcy, lat i dekad, aby zauważyć rzeczywistą zmianę – taka zmiana zaczyna się jednak od konsekwentnych starań wielu osób. Oto przykłady działań, które możemy podejmować, aby się do tego przyczynić:
- Oswajajmy dziewczynki z własną cielesnością już od najmłodszych lat. Nie ma potrzeby ukrywania podpasek przed córką czy młodszą siostrą, a na pojawiające się pytania dobrze jest udzielać spokojnej, dostosowanej do wieku odpowiedzi. Unikanie tematu nałoży niepotrzebny ciężar na tę sferę, natomiast traktowanie go w sposób naturalny pozwoli uniknąć niezręcznej pojedynczej rozmowy – większość potrzebnych informacji będzie już oczywistością.
- Nie izolujmy chłopców od wiedzy – zadbajmy o to, aby mieli odpowiednie narzędzia do zrozumienia procesów, których nie doświadczają bezpośrednio.
- Nie unikajmy rozmów o miesiączkach ze znajomymi – oczywiście w komfortowym dla nas i dla rozmówczyń_ców zakresie. Nic na siłę!
- W gabinecie lekarskim warto zadawać wszelkie nurtujące nam pytania. Sprawdźmy, jakie badania nam przysługują i nie dajmy zbić się z tropu komentarzom o trudnym kobiecym losie. W razie potrzeby zmieńmy lekarza.
- W mediach społecznościowych szukajmy wspierających się społeczności oraz kont, które dostarczają rzetelnych informacji – takich jak Pani Miesiączka czy nasza grupa na Facebooku.
- Pamiętajmy, że nasz cykl składa się z kilku powiązanych ze sobą faz, a nie tylko z samej menstruacji – kontakt z własnym ciałem jest znacznie łatwiejszy, kiedy miesiączka jest postrzegana jako element całego procesu. Warto założyć plik lub zeszyt, w którym będziemy notować spostrzeżenia na temat swojego samopoczucia w kolejnych dniach cyklu. Po kilku miesiącach otrzymamy bogatą bazę informacji, na podstawie której możliwe będzie śledzenie pewnych prawidłowości i lepsze rozumienie sygnałów z organizmu.
Miesiączkowanie nie jest chorobą ani „przypadłością”. Stanowi element naturalnie występującego cyklu biologicznego i tak właśnie powinno być traktowane. Choć przez ostatnie dekady wiele zmieniło się na lepsze, droga do normalizacji tego tematu jest jeszcze dość długa. Całe szczęście, że przemierzamy ją w coraz bardziej licznym towarzystwie.
- C. Dewey, Why did Instagram censor this photo of a fully clothed woman on her period?, https://www.washingtonpost.com/news/the-intersect/wp/2015/03/27/why-did-instagram-censor-this-photo-of-a-fully-clothed-woman-on-her-period/ [dostęp z dn. 8.07.2021].
- K. Gandhi, Here's why I ran the London Marathon on the first day of my period – and chose not to wear a tampon, https://www.independent.co.uk/voices/comment/here-s-why-i-ran-london-marathon-first-day-my-period-and-chose-not-wear-tampon-10455176.html [dostęp z dn. 8.07.2021].
- A. Gersz, „Jeden facet myślał, że… kobiety masturbują się tamponem”. To one oswajają Polskę z okresem, https://natemat.pl/282607,fanpejdz-pani-miesiaczka-oswaja-okres-jak-rozmawiac-o-nim-z-mezczyznami [dostęp z dn. 8.07.2021].
- Premenstrual dysphoric disorder (PMDD), https://www.womenshealth.gov/menstrual-cycle/premenstrual-syndrome/premenstrual-dysphoric-disorder-pmdd [dostęp z dn. 8.07.2021].
- K. Raczyńska, B. Pietruszczak, TEDxWUM, O czym milczysz, gdy nie mówisz o miesiączce?, https://www.youtube.com/watch?v=V_20TnZ34pw [dostęp z dn. 8.07.2021].
- I. Sznajder, Kobieta, Księżyc i czerwona sukienka, Warszawa 2004.
Data dodania: 13/08/2022
Data aktualizacji: 13/08/2022