Wulwodynia - to ona jest cichą bohaterką utrapienia co 10 kobiety na świecie. Zjawia się niespodziewanie, może objawiać się w postaci różnych dolegliwości na sromie, które trwają min. 3 miesiące, określane są jako: dyskomfort, pieczenie, kłucie, nadwrażliwość, suchość, palenie cewki moczowej lub odbytu. Zdarza się, że zanim zostanie prawidłowo zdiagnozowana mijają lata, większość kobiet odwiedza w tym czasie cały przekrój specjalistów od ginekologów, gastrologów, urologów, endokrynologów, dermatologów po psychologów, często ostatecznie bezsilnie szukając pomocy u psychiatry, który pomoże wytłumaczyć przyczynę "zmyślonego bólu", dla którego nikt nie znalazł logicznego wytłumaczenia. Leczenie bywa długie i bezcelowe, zazwyczaj zaczyna się od stosowania wszelkiego rodzaju globulek i antybiotyków na nawracające infekcje intymne, kobiety sięgają też po maści, kremy, napary czy ziołowe nasiadówki, które miejscowo pomogą stłumić uporczywe dolegliwości. Szukając pomocy, poddają się inwazyjnym zabiegom np. cystoskopii z pobraniem wycinków, blokady nerwu sromowego, laserowej rewitalizacji pochwy, a nawet wulwektomii, która polega na częściowym lub całkowitym usunięciu sromu. Żadne z tych zabiegów nie mają uzasadnienia w badaniach klinicznych, powodują jedynie większe uszkodzenia na sromie oraz utrudnią prawidłowe leczenie wulwodynii.
Co to jest wulwodynia i dlaczego tak trudno ją zdiagnozować?
Wulwodynia to choroba, która dotyka od 5 do 16% kobiet na całym świecie. W USA ponad 40% kobiet cierpi z powodu bólu, dyskomfortu i przykrych dolegliwości w okolicach krocza. Szacuje się, że wulwodynia dotyka co dziesiątą kobietę na różnym etapie życia. Najczęściej pacjentki mają od 27 do 34 lat, ale na wulwodynię chorują też kobiety dojrzałe oraz po menopauzie. Do leczenia wulwodynii ginekolog kieruje również małe dziewczynki, najmłodsze z pacjentek mają zaledwie 3 lata, choć nie są w stanie samodzielnie określić, co dokładnie im doskwiera, swoje dolegliwości opisują własnym językiem jako buszujące bąbelki w pupie czy świdrujące robaczki przez co unikają noszenia bielizny i spodni. Ten schemat powtarza się później w dorosłym życiu i dopiero podczas wywiadu ginekologicznego pacjentki przypominają sobie, że pierwsze drobne epizody pojawiały się już w dzieciństwie.
Zwykle trudno zdefiniować punkt w czasie, kiedy pojawiają się pierwsze oznaki wulwodynii i zwiastuny choroby. Bywa tak, że pierwsze sygnały są bardzo dyskretne, gdy np. co kilka miesięcy zgłaszamy się do ginekologa z powodu nawracających infekcji drożdżakowych lub odczuwamy stałą, naglącą potrzebę oddawania moczu i parcia na pęcherz, albo unikamy współżycia z powodu dyskomfortu, pieczenia i bólu. Z biegiem czasu podejmujemy się kolejnego leczenia antybiotykami, ale właściwe przyczyny choroby wciąż są nieznane, a samo leczenie bywa zwyczajnie niewłaściwe. Przy nasilających się objawach zaczynamy szukać skutecznego sposobu leczenia, metody, która pomoże nam raz na zawsze uporać się z uciążliwymi dla codziennego życia dolegliwościami... Zdarza się, że kobiety odwiedzają od 6 do 8 ginekologów, zanim otrzymają konkretną diagnozę, informacje o chorobie oraz dostępnych metodach terapii i leczeniu wulwodynii. Wciąż niewielu specjalistów zajmuje się chorobami sromu, dlatego wczesne postawienie diagnozy zdarza się dość rzadko.
Wulwa nie lubi stresu
Nie ma bezpośredniej przyczyny, która powoduje wulwodynię. Udowodniono natomiast, że ryzyko jej wystąpienia jest czterokrotnie większe u kobiet cierpiących na depresję oraz zaburzenia lękowe. Większą predyspozycję do zachorowania zauważa się wśród pań, które można określić jako wysoko wrażliwe, bardziej empatyczne, nadmiernie analizujące minione wydarzenia, gesty i słowa. A także w środowisku tzw. business women, aktywnych zawodowo, zdeterminowanych na osiągniecie wyznaczonego celu, funkcjonujących w ciągłym stresie pod presją czasu i narastających zobowiązań. Nie jest więc zaskoczeniem, że w czasach zwiększających się wymagań i korporacyjnej aktywności częstotliwość występowania wulwodynii rośnie.
Gdy boli, a przyczyna wciąż pozostaje nieznana...
Wulwodynia nie posiada organicznej lub zapalnej przyczyny bólu, dlatego określana jest jako choroba z wykluczenia. To oznacza, że do jej zdiagnozowania muszą zostać wyeliminowane inne często występujące choroby, które mogą wymagać leczenia i powodować ból sromu takie jak zakażenia grzybicze lub wirus opryszczki, stany zapalne, dermatozy np. liszaj płaski czy schorzenia o podłożu neurologicznym np. ucisk nerwów rdzeniowych. Diagnostyka wulwodynii polega na zebraniu ukierunkowanego wywiadu, badaniu ginekologicznym i ocenie mięśni dna miednicy. Wulwodynia najczęściej spowodowana jest dysfunkcją mięśni i powięzi dna miednicy, które mogą występować z dwóch przyczyn: osłabienia mięśni dna miednicy lub nadmiernego napięcia mięśni dna miednicy. Ból pojawiający się z powodu wulwodynii kobiety zwykle odczuwają w obrębie sromu, łechtaczki, ujścia cewki moczowej oraz krocza. Zdarza się również, że leczenie wulwodynii może obejmować odbyt, spojenie łonowe oraz wewnętrzne strony ud. Ze względu na charakter występowania wulwodynii stosuje się jej podział na trzy typy:
- wulwodynia spontaniczna - dolegliwości w obrębie sromu możesz zaobserwować niezależnie od innych czynników np. obcisłych jeansów, bielizny lub aplikowania tamponów.
- wulwodynia prowokowana - dyskomfort pojawia się w odpowiedzi na dotyk np. stosunek, badanie ginekologiczne, aplikowanie tamponów.
- wulwodynia mieszana - powyższe typy mogą pojawiać się naprzemiennie lub współistnieć ze sobą.
Bolesne współżycie, czyli dyspareunia a wulwodynia
Wulwodynia może przybrać różną formę. U jednych pacjentek ból objawia niejednoznacznie np. jako obfite upławy, pieczenie i/lub dyskomfort sromu, u innych w występuje w zakresie cewki moczowej jako stałe parcie na pęcherz, u jeszcze innych dominują dolegliwości bólowe w obrębie wejścia do pochwy, które utrudniają lub całkowicie uniemożliwiają współżycie. Objawy bólowe, które pojawiają się w trakcie lub po stosunku to również wulwodynia. Występują jako wariant bólu opóźnionego. Czasem odczuwany jest zaraz po współżyciu, czasem kilka godzin po. Dolegliwości mogą utrzymywać się od kilku godzin do kilku dni. Warto wiedzieć, że dyspareunia często mylona jest z inną chorobą: pochwicą. Warto wiedzieć, że istnieje istotna różnica pomiędzy nimi. Pochwica jest rodzajem fobii i najczęściej towarzyszy jej lęk przed zbliżeniem, w jej przypadku sam ból również może się pojawiać, ale nie jest objawem wiodącym. Należy też zaznaczyć, że w przypadku dyspareunii z powodu braku możliwości współżycia para zmaga się z trudnymi problemami osobistymi i emocjonalnymi w związku. Chociaż zdarzają się też przypadki w których kobiety swoje schorzenie latami trzymają w tajemnicy, obawiając się zdrady oraz nie chcąc zawieść partnera, każdy stosunek odbywają w dyskretnym cierpieniu lub lęk i obawa przed penetracją są tak silne, że wzmagają tendencję do unikania kontaktów intymnych oraz utrudniają okazywania bliskości.
Psychiczny dyskomfort, który lepiej przemilczeć
O bólu sromu kobietom trudno jest mówić nawet wśród najbliższych, kiedy każdy gorliwie poskarży się przy rodzinnym obiedzie lub podczas szybkiej pogawędki przy robieniu kawy w biurze na bolącą głowę, nogę czy plecy, ale bolący srom? Srom budzi dyskomfort. Ciężar choroby z którą kobiety nierzadko pozostawione są same sobie odbija się na życiu zawodowym, emocjonalny oraz seksualnym. Podczas szukania przyczyn nieznośnych dolegliwości oraz wnikliwego analizowania własnych wyników, pojawia się też wiele pytań, które rodzą podejrzenia i wątpliwości - w końcu skoro ja jestem zdrowa, to znaczy, że zaraża mnie partner, ale skoro odwiedziłam już tylu ginekologów i nie ma śladu infekcji, przyczyna musi tkwić gdzieś indziej, więc on z pewnością mnie zdradza. Choć choroby przenoszone drogą płciową mogą posiadać podobne objawy, najczęściej nie są powodem dyskomfortu odczuwanego podczas zbliżenia, więc nie są też konsekwencją niewierności partnerów. Przyczyną pieczenia lub bolesnego stosunku nie jest też, jak się na ogół zakłada, dysproporcja rozmiarów narządów intymnych pary.
Zobacz, jak wygląda codzienność z wulwodynią
Wulwodynia wymaga od kobiet wyjątkowej wytrzymałości i determinacji nie tylko w leczeniu, ale także rutynowej codzienności. Powszednie sytuacje, które dla każdej z nas są zupełnie prozaiczne jak wyjście z przyjaciółmi do kina, na basen, jazda na rowerze, czy spotkanie w restauracji z przyjaciółmi, dla pacjentek z wulwodynią są źródłem frustracji i większego stresu. Z powodu wulwodynii oraz kłopotliwych dolegliwości rezygnują ze wszystkiego, co nie tylko potęguję ból, ale prowadzi do niezręcznych sytuacji np. korzystania kilkadziesiąt razy w trakcie spotkania z ubikacji, nerwowego poprawiania przeszkadzającej bielizny czy hamowania ciągłej potrzeby drapania się i uśmierzenia dokuczliwego świądu. Bywają też sytuacje skrajne, w których kobiety całymi dniami z ogromnym bólem przypominającym ściskanie w imadle cewki moczowej nie ruszają się z łóżka lub, chcąc uniknąć ciągłych wizyt w toalecie, zamiast we własnej sypialni noc spędzają w wannie. Ich życie dostosowane jest do stanu samopoczucia, ciągła rezygnacja z możliwości, które wcześniej wydawały się naturalne, izolowanie się i rezygnacja z aktywności, które sprawiały przyjemność, prowadzi w konsekwencji do większej bezsilności oraz utraty kontroli nad codziennym życiem. W procesie leczenia czy lepszego radzenia sobie z wulwodynią lekarz, który zna i rozumie problem, jakim jest wulwodynia, uzasadni także konieczność włączenia do leczenia psychoterapii.
Leczenie wulwodynii to złożona układanka
Na całym świecie u pacjentek z przetrwałym bólem sromu nie określono jednego, obowiązującego standardu postępowania diagnostycznego oraz terapeutycznego. Za najskuteczniejszą metodę leczenia wulwodynii, która przynosi pacjentce najwięcej korzyści dla zdrowia uznawana jest terapia wielospecjalistyczna. W leczeniu wulwodynii bardzo ważne jest podejście modułowe, czyli współpraca ginekologa, fizjoterapeuty uroginekologicznego, terapia mięśni/powięzi dna miednicy oraz wsparcie psychologa/psychoterapeuty. Kobieta z wulwodynią to pacjentka z bólem przewlekłym, ponieważ powodem jest dysfunkcja mięśniowo-powięziowa, zatem wulwodynia jest przewlekłym bólem czynnościowym. Leczenie opiera się na zasadach leczenia bólu, a nie infekcji ginekologicznej czy urologicznej. Co nie oznacza, że pacjentki z wulwodynią nie mają stanów zapalnych, jednak nie jest on przyczyną dolegliwości na sromie. To fakt, w który najtrudniej uwierzyć kobiecie, którą swędzi, piecze czy nieustannie boli. W leczeniu najchętniej chciałyby umieścić antidotum, które raz na zawsze powstrzyma wszystkie objawy i przywróci im zwyczajną codzienność. Leczenie wulwodynii wymaga wiele poświęcenia, spokoju, redukcji stresu i napięcia, a także uważności, dlatego pomocniczo w leczeniu wulwodynii zaleca się także treningi relaksacyjne, oddechowe oraz jogę. Lekarz ginekolog zaleci unikanie czynników drażniących, które pozostają w bezpośrednim kontakcie ze sromem, czyli rezygnacja ze sztucznej, barwionej bielizny, płynów do higieny intymnej o nienaturalnym składzie czy podpasek i tamponów z barwnikami czy chlorem (zobacz nasz tekst o składach popularnych marek podpasek i tamponów).
Rozpoznanie, które przynosi ulgę
Kobiety cierpiące z powodu wulwodynii latami tkwią w poczuciu wstydu, osamotnienia, lęku, obniżonego nastroju i niepokoju. Odwiedzając cały szereg specjalistów same zaczynają wątpić w swoje objawy. W poczuciu bezsilności oraz z powodu braku logicznego wyjaśnienia ze strony medyków, zaczynają podejrzewać u siebie chorobę psychiczną. Chociaż ból sromu bywa przyczyną lub współistnieje z wyraźnym pogorszeniem nastroju bądź depresją, nie jest spowodowany chorobą psychiczną. Nie jest również wynikiem molestowania seksualnego, niedojrzałości seksualnej, gwałtu czy przemocy. Niemniej, życie w przewlekłym stresie przyczynia się do wulwodynii, natomiast właściwe postawienie diagnozy to często moment, w którym kobieta po wielu bezskutecznych wizytach odzyskuję nadzieje na normalne funkcjonowanie pomimo przewlekłego charakteru choroby. Wiele zdiagnozowanych pacjentek uważa, że poczucie ukojenia przynosi im już samo postawienie diagnozy, zrozumienie ze strony lekarza oraz wiara, że to, co mówią, jest prawdą. Niejednokrotnie właśnie w tym momencie same zaczynają wierzyć, że koszmar, który przeżywają, nie mieszka tylko w ich głowie, ale znajduje rzeczowe potwierdzenie w nauce i medycynie opartej na badaniach klinicznych, a na świecie są tysiące kobiet, które zmagają się z takimi samymi problemami.
Data dodania: 06/08/2022
Data aktualizacji: 16/08/2022