Czy wyobrażacie sobie świat bez nagród? Bez uśmiechów, podziękowań za pomoc, bez porcji lodów na koniec ciężkiego dnia? Byłoby ciężko. Z dziećmi jest podobnie. One są bardzo głodne nagród – zarówno tych namacalnych, jak i słownych. Czasami chodzi o zwykłą uwagę, skupioną choć na moment tylko na dziecku. Natomiast zdarzają się przypadki, że nagroda jest czymś tak oczywistym, że jej brak wywołuje rozczarowanie, a nawet poczucie porażki. Czy da się tego uniknąć?
Apetyt rośnie w miarę jedzenia
Stosowanie nagród i pochwał nie jest sposobem na pozytywne wychowanie, jeśli nie robi się tego z głową. Prowadzi jedynie do sytuacji, w której dziecko zaczyna się domagać nagrody za WSZYSTKO, co robi dla siebie lub innych. To jak otrzymywanie wynagrodzenia za spełnianie standardów jakiejś instytucji – w tym przypadku – instytucji rodziny. A im starsze dziecko, tym mniej zainteresowane podstawowym wynagrodzeniem. To ślepa uliczka na osiedlu rodzicielstwo.
Co zmienia nagroda?
Jest to w tej sytuacji zmiana motywacji wewnętrznej w motywację zewnętrzną – od teraz dane zachowanie musi się „opłacać”, by mogło zostać wdrożone. Przykład: dziecko spontanicznie sprząta po zabawie, wrzucając klocki do pudełka. „O, jak pięknie posprzątałeś” – słyszy i zaczyna zastanawiać się, czemu zostało to zauważone przez opiekuna. Czy to wielkie osiągnięcie? Przecież mama i tata też sprzątają po sobie i nie biją sobie braw za zrobienie tego (swoją drogą, wyobraźcie sobie taką rzeczywistość!). Zatem jeśli nikt nie widzi, sprzątanie po sobie czy jakakolwiek inna czynność jest „pracą na darmo”? Dlaczego mam coś robić dla siebie, skoro mogę poczekać na obserwatora i ogrzać się w blasku chwały?
Nagradzanie to odruch, chęć wzmocnienia zachowania, które dziecko przejawia spontanicznie. Pomysł otrzymania nagrody pewnie jeszcze nie zdążył zakiełkować w małym umyśle, natomiast rodzice skutecznie zasiewają ten związek przyczynowo–skutkowy i – jeśli pozwolą mu zapuścić korzenie – ciężko będzie to wyplenić.
Od niewinnych braw po realne zagrożenia
Zachowania, które absolutnie nie powinny być w żaden sposób nagradzane bądź karane, to czynności fizjologiczne. Nie karzemy za zrobienie siku lub kupy, jak również nie nagradzamy tego (co mogłoby prowadzić do zaburzenia naturalnych odruchów, napięć oraz wielu problemów zdrowotnych w przyszłości). Psst! Być może zainteresuje Cię też nasz tekst o biernej agresji, w którym omawiamy inne niebezpieczne „metody wychowawcze”.
Największą plagą, zarówno w domach, jak i placówkach, są nagrody oraz kary związane z jedzeniem. Dobre/grzeczne dziecko, to takie, które zjada wszystko, a najlepiej prosi o dokładkę. Takiemu dziecku ,,należy się" deser. Jeśli do tego dodamy brawa czy inne gratyfikacje, dziecko je, by na nie zasłużyć lub uszczęśliwić opiekuna, a nie, by zaspokoić swoje potrzeby. Jest to szczególnie niebezpieczne, ponieważ może przyczyniać się do rozwoju zaburzeń odżywiania.
Jak chwalić mądrze?
Słowa-oceny, takie jak: „mądry”; „piękna”; „doskonała” sprawiają, że dzieci długofalowo wycofują się z działań, w obawie przed utrata przyznanego statusu. Działa to na zasadzie myślenia: skoro wszystko idzie świetnie, a ja jestem perfekcyjny – nie ma co ryzykować.
Jeśli chcemy zachęcić dzieci, by rozwijały swoje dobre cechy, powinniśmy zamienić wspomniane słowa-oceny na opisy tego, co widzimy. To będzie skuteczniejsze w budowaniu poczucia własnej wartości i zwiększenia wiary we własne możliwości (więcej o tym przeczytacie w artykule o rodzicielstwie bliskości).
Przykładem może być sytuacja, w której dziecko pokazuje Ci obrazek. Jeśli powiesz: „piękny rysunek”, ocenisz tę pracę... i nic poza tym. A jeśli opiszesz co widzisz, na przykład „bardzo podoba mi się jak dobrałaś_eś kolory”, będzie to bardziej wiarygodne, wzmocni poczucie własnej wartości (tak, jestem dobry w dobieraniu kolorów!) oraz zachęci do zaangażowania w daną czynność (naprawdę nieźle mi to wychodzi, może narysuje coś jeszcze?).
Opisując to, co widzimy, potwierdzamy sens włożonego w zadanie wysiłku, co daje motywację i odwagę do dalszych prób.
Jak więc chwalić poprawnie?
1. Podsumuj to, co widzisz:
„Zebrałaś_eś wszystkie klocki i nie trzeba było cię o to prosić. To właśnie jest odpowiedzialność.”
„Tak dokładnie pokolorowałaś_eś ten obrazek, że nie ma na nim pustego miejsca. To się nazywa wytrwałość.”
„Zabrałaś psa na spacer, choć miałaś ochotę porysować po powrocie z przedszkola. To prawdziwa odpowiedzialność.”
„Posprzątałaś po malowaniu farbami, na stoliku nie została nawet jedna plamka. To dopiero dokładność!”
- Mów o postępach, nie skupiaj się na tym, czego nie udało się dokonać.
Zamiast upominać dziecko rano, że bawi się, choć nadal nie umyło zębów po śniadaniu, powiedz lepiej, że zdążyło już zrobić mnóstwo rzeczy: ubrać się, zjeść, uczesać. Z obowiązków zostało tylko mycie zębów i już można się bawić/biec do przedszkola.
Zamiast narzekać, że buty od rana są rozrzucone w przedpokoju, powiedz: „cieszę się, że pamiętałaś_eś, by odwiesić bluzę na wieszak. Jeśli jeszcze buty odnajdą swoje miejsce, cała przestrzeń będzie uporządkowana.”.
Zamiast zwracać uwagę, że skarby ze spaceru porozrzucane są po całym pokoju, powiedz: „udało Ci się posegregować mazaki i kredki, puzzle również odnalazły właściwe pudełka. Czy kasztany i kamyki nie chciałyby również mieć swojego miejsca, na przykład w pudełku na biurku?”.
Nagrody i kary vs konsekwencje
Kiedy rodzice lub opiekunowie starają się odejść od stosowania nagród i kar, próbują zamienić je na coś innego, na przykład konsekwencje. A te bardzo ciężko odróżnić od kar.
Agnieszka Stein w swojej książce „Dziecko z bliska” pisze, że „jedyna konsekwencja, która nie jest karą, to konsekwencja naturalna, czyli wynikająca z naturalnego biegu rzeczy”. Za przykład podaje szklankę, w przypadku której naturalną konsekwencją upuszczenia na podłogę jest jej rozbicie się. A Stein wskazuje, że „nawet naturalne konsekwencje nie pomogą dziecku w zmianie jego zachowania, jeśli nie jest ono rozwojowo gotowe do nauczenia się czegoś, a za ich doświadczeniem nie pojawi się trening radzenia sobie z trudnościami i rozumienia tego, co się w danej sytuacji stało.”. Oznacza to, że dziecko daje z siebie tyle, ile jest w stanie dać w danym momencie życia. Czasami nie spełnia to naszych oczekiwań, ale nie chodzi o to, by nagrodami czy karami „naprostowywać” swoje dziecko, ale by być mu drogowskazem w trakcie uczenia się życia i społecznych zasad. Dzieci najwięcej uczą się przez naśladownictwo - czy szantaż jest na pewno tym, co chcemy zaprezentować z całego wachlarza możliwości?
Warto dodać na koniec, że w niektórych sytuacjach należy bezwzględnie działać niezależnie od niezadowolenia dziecka i jawnego buntu wobec stosowanych środków bezpieczeństwa – kiedy zabieramy dziecku nożyczki z ręki, to nie jest to karaniem, a ochroną zdrowia dziecka. Tak samo rzecz się ma z odmowa kupienia na przykład dużej ilości słodyczy. W tej sytuacji „nie” oznacza troskę i chęć ochrony zdrowia, a nie odebranie dziecku przyjemności w ramach kary.
Data dodania: 14/08/2022
Data aktualizacji: 14/08/2022