Sposób wychowywania dzieci to indywidualna sprawa rodziców. Dobrze by jednak było, gdyby rodzice czasem przyjrzeli się gamie stereotypów, chociażby tych dotyczących płci, które niczym geny przekazywane są z pokolenia na pokolenie, i zapytali samych siebie: „Czy pozwalamy dzieciom być dziećmi? Takimi, które wyrosną na zdrowych, akceptujących siebie dorosłych? Czy pozwalamy im być po prostu sobą?”.
Pozwolenie dzieciom na bycie sobą, a raczej na swobodne odkrywanie, kim są, wzmacnia w nich postawy zgodne z ich osobowością, a nie genderowymi stereotypami. Oznacza to, że mały Krzysio może nosić różowe spodenki i że na jego łzy rodzic nie reaguje: „nie mazgaj się, chłopaki nie płaczą”. Albo że kilkuletnia Kasia nie słyszy: „złość piękności szkodzi”, gdy się rozgniewa, czy: „to zabawka dla chłopca”, kiedy prosi o plastikowy czołg zamiast o lalkę na urodziny. To takie obrazowe, życiowe przykłady, ale dla pewności spróbujmy wyjaśnić sobie definicyjnie…
…czym jest ten cały gender?
„Od pewnego czasu wszyscy słyszycie o gender: gender tu, gender tam, gender w telewizji, gender w gazetach. Jedni nim straszą, inni się go boją, choć nie za bardzo wiedzą czego” – to fragment opisu książki dla dzieci O gender i innych potworach autorstwa Magdaleny Środy, w niezwykle pomysłowy sposób obalającej stereotypy płci i wyjaśniającej różnice między naturą a tradycją, między płcią „biologiczną” a społeczno-kulturową. Ta pierwsza odnosi się do różnic anatomicznych i hormonalnych, druga stanowi zespół zachowań, norm, wartości przypisanych przez daną kulturę do każdej z płci. Płeć społeczno-kulturowa to właśnie gender, który to, co rozumiane jest jako „męskie” czy „kobiece”, traktuje jako konstrukt wychowania i socjalizacji. Gender nie neguje znaczenia płci „biologicznej”, nie chce też płci wyeliminować, o co wielu niedorzecznie się boi. Gender odnosi się do równości płci. To chyba nie taki z niego straszy potwór, prawda?
Świat etykiet
Gender to nie potwór i nie wytwór nowoczesnej mody – tego słowa używano już w latach 50. XX wieku. Jak przyznaje dr Katarzyna Serafińska z Instytutu Psychologii Uniwersytetu Wrocławskiego, akurat analogia gender do mody wydaje się całkiem trafiona, ale nie jest to współczesny trend, a zespół trendów, które w wymiarze kulturowym i na przestrzeni wieków dynamicznie się zmieniały i wciąż się zmieniają. „Cały czas bierzemy udział, czy tego chcemy, czy nie, w redefiniowaniu treści tego, co kobiece i męskie” – wyjaśnia dr Serafińska i dopowiada coś, co wcale nie dla wszystkich jest takie oczywiste: „Różnice między kobietami a mężczyznami są tak naprawdę nieznaczne i ujawniają się w jedynie w specyficznych kontekstach sytuacyjnych”.
Mimo stażu funkcjonowania terminu „gender” i niesionej z nim oświeceniowej myśli o jego istnieniu dowiadujemy się dość późno. Niektórzy z nas w wieku gimnazjalnym, inni dopiero wybierając się na uczelnię, mając do wyboru kierunek o nazwie gender studies (w Polsce pojawił się w 1996 roku). A mimo tych nieznacznych różnic między płciami od najmłodszych lat, równolegle do nauki odróżniania dobra od zła, uczymy się odróżniać to, co męskie, od tego, co damskie. Uczymy się odgrywania ról i postępowania zgodnego z przypisanymi nam etykietami płciowymi. A wzorów do naśladowania mamy co niemiara – postacie z bajek, panie i panowie z reklam telewizyjnych i oczywiście rodzice, nasi pierwsi, najbliżsi modele.
Schludne dziewczynki i umiejący się bronić chłopcy
„Cukier, słodkości i inne śliczności. Oto składniki, które wybrano do stworzenia idealnych dziewczynek” – słyszymy w pewnej kreskówkowej czołówce i już chciałoby się skwitować: „Ech, znowu te stereotypy”… Ale chwila, to nie koniec wstępu! Oto kontynuacja: „Profesor Atomus przypadkowo dodał do mieszanki jeszcze jeden składnik: związek X!”. Twórcy kreskówki Atomówki to geniusze i nikt mi nie wmówi, że jest inaczej :) Oczywiście, jak każda bajka ma swoje niedociągnięcia, ale na pewno całkiem nieźle radzi sobie ze stereotypami płci. Jakie są idealne dziewczynki w tym fikcyjnym świecie? Otóż bardzo różne: rozważne i kierujące się logiką jak Bójka, marzycielskie i wrażliwe jak Bajka oraz wojownicze i nieco gniewne jak Brawurka. Tak sobie dopowiem, że być może ten związek X to taki preparat na usunięcie szkodliwych stereotypów :)
Czy rodzice w prawdziwym świecie mają taki związek X na swoich półkach? Bo przecież wielu z nich oczekuje, by ich córeczki były zawsze schludne i opanowane. Przyzwyczajają je do komplementów dotyczących wyglądu i nie wymagają opanowywania płaczu tak bardzo, jak od synków.
No właśnie, a czego rodzice spodziewają się po chłopcach? Że mogą być czasem zbyt hałaśliwi, rywalizujący, przeciwstawiający się karom. Że nie dadzą się łatwo przestraszyć i doprowadzić do łez. Zawsze też wydawało mi się, że to przede wszystkim ojcowie chcą, by ich synowie byli twardzi, a nie miękcy, i że ogólnie bardziej zatroskani są o płeć niż kobiety. Moje przypuszczenia potwierdziła dr Serafińska: „Męskość wydaje się znacznie bardziej krucha niż kobiecość, w związku z czym to właśnie ojcowie są bardziej tradycyjni wychowawczo, w szczególności wobec własnych synów. Współczesne badania nad stereotypami pokazują zresztą, że dziś płeć ogranicza bardziej chłopców i mężczyzn niż dziewczynki i kobiety. Mamy dziś znacznie większy zakres podstereotypów stereotypu kobiecości niż męskości. Kobietą możemy być na wiele sposobów, podczas gdy męskość jest nadal sztywna, opresyjna, nie bierze jeńców”.
Nie tylko dla dziewczyn, co się świeci
Mam wrażenie, że ten nacisk na socjalizację do ról płciowych ma przy wychowywaniu (szczególnie w kulturze zachodniej) tak silny wpływ, że większość dzieci jest wzorowymi, bezproblemowymi uczestnikami tego procesu. To oczywiście dlatego, że ten czarno-biały, a raczej niebiesko-różowy, świat wydaje im się naturalny – bo w końcu tylko taki znają.
Czasem jednak zaświeci coś przed nimi na tyle ładnie i mocno, że rozbudzi instynktowne, pierwotne pragnienie. Zdarzyć się może na przykład tak: „Jakiś czas temu na pewnym rodzicielskim forum padło pytanie, czy można pomalować chłopcu paznokcie. Chłopiec zobaczył u mamy i bardzo chce, ale mama jest nieprzekonana, bo to przecież damskie zajęcie. Nic, że dla kilkulatka te pomalowane paznokcie to zwykła zabawa – grunt, że mama ma w głowie ładnie poukładane, co jest dla dziewczynek, a co dla chłopców, i w ten schemat wkłada też swoje dziecko” – to fragment wpisu blogowego, na który się ostatnio natknęłam. Cieszy mnie, że takie tematy są podejmowane i przepracowywane przez niektóre rodzicielskie blogi i fora. Jednak na co dzień wszystko wydaje się już ustalone i zabetonowane. Malowanie paznokci nie jest dla chłopca, koniec i kropka. Nawet na niebieski kolor.
Jak wyjść poza schemat?
Przerwanie genetycznego łańcucha stereotypów
Przy powyższych ustaleniach chyba nie możemy mówić o pełnej swobodzie ekspresji dziecka. Zapewne wiedzą to sami rodzice. Dlaczego więc tak bardzo boją się kreatywnego, uwolnionego od stereotypów płci rodzicielstwa? Dr Serafińska: „Rodzice sami byli podmiotami socjalizacji, w związku z czym realizują określone kategorie. Nie jest łatwo wyjść poza schemat, w ramach którego sami byliśmy wychowywani. To nawet nie musi być lęk, po prostu pewne rzeczy nie przychodzą nam do głowy. Jeśli, powiedzmy, w moim domu było mówione, że chłopak musi się nosić po męsku, mieć krótkie włosy i grać w piłkę (z tymi włosami to jest zresztą dłuższa historia – długość włosów różnie była kojarzona z męskością na przestrzeni wieków), to i ja będę przekazywać to swojemu dziecku. To jest taka nieświadoma, międzypokoleniowa reprodukcja stereotypów płci poprzez język”. Tą uwagą dr Serafińska nieco ostudziła moje zdziwienie wobec skostniałego modelu wychowywania dzieci. No tak, dorośli w swojej rodzicielskiej roli przecież nie są białymi kartami – to, w jakim duchu ich wychowywano w domach i szkołach, rzutuje na to, jak sami wychowują swoje dzieci.
Przyjrzenie się sobie
Niektórzy poddają jednak swoje dzieciństwo głębszym refleksjom i zastanawiają się, jak do pewnych spraw mogliby podchodzić lepiej niż ich przodkowie – jak mogliby uczynić dom miejscem uwolnionym od presji, miejscem równym dla wszystkich i pełnym wzajemnej akceptacji. „Pamiętajmy, że dzieci są świetnymi obserwatorami i raczej patrzą, niż słuchają. Dlatego poza malowaniem paznokci mamy jeszcze do dyspozycji siebie jako modeli do naśladowania. Jeśli obawiamy się jakichś wywrotowych w kontekście płci zabiegów na naszych dzieciach, skupmy się po prostu na sobie, na tym, jakimi kobietami i mężczyznami sami jesteśmy, czy robimy to, co lubimy, czy spędzamy czas tak, jak chcemy, czy wykonujemy te obowiązki, które nam wychodzą, czy też może męczymy się z własną kobiecością lub męskością. Jeśli rodzice sami są w miarę osadzeni w sobie, a niekoniecznie we własnej płci, jest szansa, że będą w sposób elastyczny płciowo wychowywać swoje pociechy” – mówi dr Katarzyna Serafińska. Powyższe słowa udowadniają, że praca nad byciem rodzicem to także praca nad byciem partnerem_ką, praca nad nieskrępowanym byciem sobą. To odkrywanie na nowo tego, jak i kim się czujemy i jakim językiem się posługujemy.
Do kontrowersyjnego tematu body shamingu przeskoczysz tu.
Posługiwanie się językiem miłości, nie językiem podziałów
„Im mniej będziemy opisywać płeć w sposób społeczny, czyli »one tak, a oni inaczej«, »im wolno, a im nie wolno«, »one mogą, a oni nie powinni«, »one lubią, a oni nie lubią«, tym bardziej zbliżamy się do osłabiania stereotypów płciowych, a jednocześnie do tego, że nasze dziecko, jakiejkolwiek płci by nie było, będzie miało szansę rozwinąć swoje predyspozycje, talenty, zainteresowania, mocne strony. Płeć nie zawsze jest superwygodnym miejscem, zarówno dla kobiet, jak i dla mężczyzn. Nie starajmy się jako dorośli siłowo trzymać naszych dzieci w jej wąskich definicjach, bo możemy stracić z oczu nasze dziecko”.
Być może zaciekawi Cię też nasz artykuł o seksualizacji dziewczynek.
Wszystko sprowadza się więc do tego, żeby nie mówić dzieciom, kim powinny być – żeby nie tworzyć między nimi podziałów, a uczyć postrzegania ludzi jako czegoś więcej niż płeć. Rodzice mają być dla dzieci drogowskazem, ale też muszą wiedzieć, kiedy zejść im z drogi. Gdy im się to uda, w niejednej sytuacji otrzymają od swoich pociech wspaniałą lekcję – przykład swobodnego, szczerego i beztroskiego wyrażania siebie.
- K.A. Chick, R.A. Heilman-Houser, M.W. Hunter, The Impact of Child Care on Gender Role Development and Gender Stereotypes, „Early Childhood Education Journal” 2002, vol. 29, p. 149-154.
- C. Leaper, Parent’s Socialization of Gender in Children, „Encyclopedia of Early Childhood Development” 2014, https://www.child-encyclopedia.com/sites/default/files/textes-experts/en/2492/parents-socialization-of-gender-in-children.pdf [dostęp z dn. 30.06.2021].
- J. Podgórska-Rykała, Socjalizacja a gender, czyli płeć społeczno-kulturowa, https://epale.ec.europa.eu/pl/blog/socjalizacja-gender-czyli-plec-spoleczno-kulturowa [dostęp z dn. 29.06.2021].
- S. Witt, Parental influence on children’s socialization to gender roles, „Adolescence” 1997, vol. 32, i. 126, p. 253-259, [dostęp z dn. 30.06.2021].
Data dodania: 14/08/2022
Data aktualizacji: 14/08/2022